- W środku jest chyba bomba. Nic nie wiemy i nikt nie chce nam nic powiedzieć - denerwowali się mieszkańcy budynku przy ul. Dąbrowskiego 1.
Wczoraj przed południem podczas remontu jednej z piwnic robotnicy znaleźli broń i amunicję. W skrytce pod posadzką znajdowało się kilkanaście granatów i kilka pistoletów. Na miejsce przyjechała policja, która odgrodziła budynek i zamknęła ulicę dla ruchu.
Patrz: Arsenał w centrum miasta. To cud że nikt nie zginął!
Zdezorientowani i przestraszeni lokatorzy stali na zimnie i przyglądali się akcji. - Zadzwoniła do mnie córka, żebym szybko przyjechała i zabrała do siebie młodszego wnuka. Ona jest w mieszkaniu ze starszym synem, który leży w łóżku z gorączką. Boję się, bo zostali tam sami - opowiadała Ewa Iwaniec (58 l.), babcia Damiana (14 l.).
Zobacz: MIĘDZYRZECZE: Inwalida handlował prochami
Policja początkowo chciała ewakuować mieszkańców. Saperzy z Nowego Dworu Mazowieckiego uznali jednak, że nie będzie to konieczne. Po kilku godzinach broń i granaty wywieźli na poligon. Niewykluczone jednak, że trafią one do Muzeum Powstania Warszawskiego.
Arsenał prawdopodobnie pochodził z II wojny światowej. W budynku mogli ukryć go powstańcy, którzy bronili okolicznych ulic, m.in. Wiktorskiej i Różanej. - Być może po kapitulacji Mokotowa schowali w tym miejscu broń, bo nie chcieli, by trafiła w ręce Niemców - ocenia Katarzyna Utracka, historyk z MPW.