- Dym natychmiast uruchomił czujki oraz alarm. Trzeba było ewakuować pasażerów i zamknąć stację - relacjonuje Paweł Siedlecki z warszawskiego Metra.
Wszyscy musieli przesiąść się do autobusów. Przez ponad godzinę - do 8.25 składy kursowały na skróconej trasie do Słodowca, między Słodowcem a Wawrzyszewem uruchomiono ruch wahadłowy.
Stację Młociny po oddymieniu strażacy otworzyli ok. godz. 10.30 i wtedy wjechały też tu pierwsze pociągi. - Mimo iż pożar nie był groźny, ze względu na bezpieczeństwo pasażerów trzeba było uruchomić takie procedury - mówi Siedlecki. Niestety, później także doszło do awarii. Pociągi znów musiały przez kilkadziesiąt minut kursować wahadłowo.