Warszawa. Pożar na Brzeskiej. Zapłakana babcia nie chciała opuścić płonącej kamienicy
W środę 22 maja stołeczna policja poinformowała o dramatycznej akcji ratunkowej. Pożar wybuchł tuż przed północą w kamienicy przy ul. Brzeskiej. Budynek był częściowo zamieszkały. Funkcjonariusze asp. Mariusz Stankiewicz i st. post. Hubert Białek przystąpili do ewakuacji mieszkańców, w czasie gdy strażacy starali się opanować buchające płomienie. Istniało realne ryzyko wybuchu - w kamienicy znajdowały się butle z gazem.
W jednej z klatek schodowych paliło się światło. Po wejściu do środka mundurowi zaczęli uderzać w drzwi mieszkania informując o konieczności ucieczki. W progu stanęła zapłakana seniorka, trzymająca na rękach małe dziecko.
"Przerażona powiedziała funkcjonariuszom, że jest sama z wnukami i nie chce opuścić domu, gdyż nie ma się gdzie podziać. By nie wpuszczać trującego dymu do mieszkania, policjanci weszli do środka i zamknęli drzwi. W środku był jeszcze roztrzęsiony i płaczący chłopczyk." - przekazała podkom. Barbara Szczerba z Komendy Stołecznej Policji. Na szczęście udało się namówić starszą kobietę, by opuściła lokal.
"Funkcjonariusze wytłumaczyli starszej pani powagę sytuacji i zapewnili o wsparciu. Pomogli spakować kobiecie niezbędne rzeczy, a następnie, zasłaniając dzieciom swoimi bluzami nos i usta, wyprowadzili wszystkich w bezpieczne miejsce." - czytamy.
To jednak nie był koniec koszmaru mieszkańców. Strażacy wciąż musieli odłączyć butle z gazem. W międzyczasie do policjantów podbiegł starszy pan, który również potrzebował pomocy. W trakcie ucieczki jego pies zaginął w płonącej kamienicy. Z narażeniem życia mundurowi odnaleźli pupila zaplątanego o konar drzewa i przekazali właścicielowi.
Po interwencji służb pożar kamienicy przy Brzeskiej w Warszawie został opanowany.