Pożar w wieżowcu przy Końskim Jarze, który wybuchł w środę w nocy zaczął się na klatce schodowej. Tak, jak miało to miejsce kilka miesięcy temu, kiedy doszło do niemal identycznej sytuacji. Płonęły meble i rzeczy zgromadzone na klatce. Ogień błyskawicznie się przemieszczał i po chwili objął już mieszkanie na 7. piętrze. Jego lokatorzy uciekli na balkon. Straż pożarna rozdysponowała do pożaru aż sześć jednostek. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale mieszkańcy bloków przy Końskim Jarze na Ursynowie pytają czy znowu ktoś podpala?
ATAK NOŻEM w Warszawie! Jedna osoba NIE ŻYJE, druga w szpitalu!
Kilka miesięcy temu aż w trzech blokach przy Końskim Jarze na Ursynowie wybuchły pożary. Ktoś za każdym razem podpalał rzeczy, które znajdowały się na klatce schodowej: wózki dziecięce, rowery, w końcu meble. Ostatni pożar w bloku nr 10 o mały włos nie skończył się tragedią. - Chciałem wyjść na klatkę, ale klamka był już tak gorąca, że nie dało się jej dotknąć. Byliśmy przerażeni. Nie wiedzieliśmy gdzie uciekać. Baliśmy się, że zginiemy. Podpalacz powinien dostać surową karę! – stwierdził wówczas Jerzy Francuzik (68 l.), mieszkaniec bloku przy Końskim Jarze 10. Wtedy podpalaczem okazał się 18-latek.
Staruszek mógł stracić 100 tys. zł! W ostatniej chwili go powstrzymano!