W środę po południu wybuchł pożar w jednym z mieszkań, znajdujących się na 4 piętrze w bloku przy ulicy Fasolowej 36. Od razu do akcji wkroczyła straż pożarna. Ewakuowano około 100 mieszkańców. Jedna z osób jest poparzona.
Warszawa ul.Fasolowa. Na miejscu 150 strażaków i 39 samochodów pic.twitter.com/LDyxEJHjEH
— Strazacki.pl (@Strazacki) 27 lipca 2016
Strażacy walczą z ogniem od godziny 16.30. Na miejsce zjechało ponad 40 zastępów ze stolicy, ale też z ościennych powiatów. Mieszkańcy skarżą się, że służby działały zbyt wolno i przez to ogień rozprzestrzenił się na inne mieszkania. Narzekają też na chaos i brak informacji.
- Wróciłam do domu przed godziną 17 i nie zostałam już wpuszczona do środka. W mieszkaniu został mój lek na tarczycę, a nie wiem kiedy będę mogła wrócić. Zostałam tylko z torebką. Byłam na chwilę w szkole, ale powiedzieli, że nie ma jeszcze łóżek i odesłali mnie na parafię. Pojadę chyba dziś na noc do koleżanki. Nie wiem co będzie jutro. Denerwuje mnie dezinformacja. Punkt informacyjny pojawił się dopiero po g. 21, a pożar zaczął się przecież przed 17 - relacjonowała Super Expressowi jedna z mieszkanek Magda Dmoch (53 lat).
Ratusz i obecne na miejscu władze dzielnicy zorganizowały na miejscu punkt informacyjny dla lokatorów. Przygotowano też dla nich dwa doraźne centra ewakuacyjne - w pobliskim gimnazjum i parafii. Do szkoły zwożone są właśnie łóżka polowe, na których mieszkańcy będą mogli spędzić noc.
Na razie nie wiadomo, jak wiele osób będzie musiało nocować u rodzin i w przygotowanych przez miasto placówkach. Lokale opuściło w sumie 48 rodzin. - Dopiero po zakończeniu pracy strażaków inspektor nadzoru oceni, do których mieszkań mogą wrócić lokatorzy - mówi Bartosz Milczarczyk (34 l.), rzecznik ratusza.
Mieszkańcy płonącego bloku uważają, że pożar wybuchł w lokalu mężczyzny, który jest zbieraczem śmieci. Zaprószony ogień szybko zajął znoszone do domu kartony, reklamówki i gazety.
Dopiero późnym wieczorem zatrzymano rozprzestrzenianie się ognia.
Zobacz: Gigantyczny korek na Targówku