Eugeniusza Tyrajskiego, żołnierza „Baszty”, wiceprezesa i skarbnika Związku Powstańców Warszawskich, pożegnali we czwartek rodzina, kombatanci, oficjele i wielu warszawiaków, dla których po prostu był bohaterem. - Jak mówił dziadek, żyje się nie tylko dla siebie, żyje się też dla Ojczyzny - mówiła nad grobem wnuczka bohatera. I on tak żył.
Tuż przed świętami stracili dorobek całego życia. Pomóżmy im!
Jako nastolatek walczył w Szarych Szeregach, brał udział w akcjach tzw. małego sabotażu, w powstaniu walczył na Mokotowie na terenie wyścigów. - Podczas walk powstańczych na Służewcu uratował życie 10. swoim towarzyszom – przypomniał ksiądz podczas mszy pożegnalnej w kościele pw. św. Karola Boromeusza.
Po wojnie Eugeniusz Tyrajski zajmował się finansami w różnych firmach i instytucjach, ostatnio był wiceszefem i skarbnikiem Związku Powstańców Warszawskich. - Nadawał się do tego najlepiej z nas wszystkich – zwracał uwagę prezes ZPW Zbigniew Galperyn, który ze smutkiem i łzami w oczach zapalił wczoraj znicz na grobie kolegi.