Nie wezwał weterynarza. Uznał, że nie było sensu
W czwartek (7 września) rejonowi Straży Miejskiej dostali zgłoszenie, w którym zostali poinformowani, że pies znajdujący się na jednej z posesji na osiedlu Góry w Płocku pilnie potrzebuje pomocy weterynarza. Strażnicy natychmiast udali się na miejsce. Zastali tam właściciela zwierzaka, jednak czworonoga nie było.
Mężczyzna został poproszony o pokazanie, gdzie i w jakich warunkach żyje pies. Wtedy stał się bardzo nerwowy. Mimo to pokazał nie tylko miejsce, ale również szczepienia psa. Poinformował też, że dwa dni wcześniej jego pupil został zaatakowany i ugryziony w tylną łapę przez innego czworonoga. Gdy strażnicy nalegali na sprawdzenie stanu, w jakim znajduje się pies, właściciel stwierdził, że jeśli chcą go zobaczyć najpierw musiałby go odkopać, bo na skutek ugryzienia pies zdechł!
Funkcjonariusze dopytywali czy rannego czworonoga widział weterynarz. - Mężczyzna stwierdził, że nie było sensu go leczyć, bo pies mocno cierpiał i on chciał mu w tym cierpieniu ulżyć - przekazała płocka Straż Miejska. Mimo swoich szokujących słów nie przyznał się do zabicia psa. Jedynie pokazał miejsce, w którym pies został zakopany i trakcie prowadzonych czynności wiele razy pytał, czy będzie miał problemy w związku z interwencją.
Sprawę wyjaśnia policja
Sprawą zajęła się policja. - 13 września dotarła do nas cała dokumentacja. Rozpoczęliśmy czynności procesowe - powiedziała nam podkom. Marta Lewandowska z płockiej policji.
Przypominamy, że zgodnie z prawem za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara pozbawienia wolności do lat 3. Jednak jeżeli sprawca dopuścił się go ze szczególnym okrucieństwem, wówczas wymiar kary waha się od 3 miesięcy do nawet 5 lat więzienia.
Polecany artykuł: