Rafał Trzaskowski tłumaczy, co dokładnie miał na myśli. - 13 złotych musiałby kosztować bilet, jeśli warszawską komunikację miejską na obecnym poziomie musielibyśmy finansować wyłącznie z wpływów z biletów. Dziś dopłacamy miliard złotych. Analizujemy co robić, jeśli w przyszłorocznym budżecie miasta zabraknie 1,7 mld zł w związku z wprowadzeniem Polskiego Ładu - wyjaśnia. Warszawiacy nie pozostawili na nim suchej nitki za wizję tak wielkiej podwyżki. - Ja nie ogłaszam już podwyżki. Ostatecznie i tak decydować będzie Rada Warszawy - zastrzega prezydent.
Zobacz koniecznie: Jednorazowy bilet za 13 złotych!? Trzaskowski w Dniu bez Samochodu zapowiada podwyżki opłat w komunikacji miejskiej!
"Super Express" zapytał warszawiaków w kilku dzielnicach, co by poradzili prezydentowi Warszawy w tej kłopotliwej sytuacji, jeśli pieniędzy rzeczywiście w kasie będzie mniej. Odpowiedzi były bardzo jednoznaczne:
- Komunikacja miejska musi być priorytetem! To nią jeździ najwięcej warszawiaków, a nie samochodami! - grzmieli warszawiacy. - Wara od autobusów, tramwajów i metra! Najpierw krzyczą nam na każdym kroku, żeby się przesiadać do komunikacji publicznej, zwężają drogi a teraz straszą podwyżkami - krzyczą mieszkańcy stolicy.
Ceny biletów w Warszawie. Rafał Trzaskowski zapowiada podwyżki
Najwięcej z zapytanych oświadczyło po prostu:
- Jeśli rząd zabiera Warszawie pieniądze, to rząd powinien finansować komunikację. Trzaskowski powinien więc wystawić rachunek rządowi - sugerują mieszkańcy stolicy.
To jednak mało realna perspektywa, bo zgodnie z prawem utrzymanie komunikacji publicznej to właśnie zadanie samorządu. I to - także w Polskim Ładzie - się nie zmienia.
- Miasto powinno wystawić rachunek rządowi, wszystkie linie są potrzebne. Wielu mieszkańców korzysta z komunikacji o każdej porze - przekonuje Michał Włodarski (34 l.), mieszkaniec Śródmieścia.
Sprawdź: Jasnowidz Jackowski zdradza wizję pogody! Mówi o zimie. Ludzie będą załamani
Ceny biletów w Warszawie. Będą podwyżki?
- Należy utrzymać obecne ceny, bo i tak są wysokie - przekonuje Klaudia Tusz (34 l.) z Pragi-Południe. - Temat mnie bezpośrednio nie dotyczy, bo poruszam się samochodem, ale dotknie np. moje dzieci. Są w szkole średniej i nie obowiązują ich ulgi. Podnoszenie cen jest złym pomysłem, w gestii rządu jest utrzymanie obecnych. To nieuczciwe wobec zwykłych obywateli - mówi oburzona rozmówczyni. Odmiennego zdania jest inna z mieszkanek.
Zobacz także: Samobójstwo na strzelnicy?! Nie żyje 30-latek. Tragedia na Bielanach
- Korzystam z komunikacji miejskiej na co dzień. Tłumaczenie, że wzrost cen jest spowodowane Nowym Ładem absolutnie nie wyjaśnia tej sytuacji - tłumaczy Monika Orlińska (34 l.) z Ursusa. - Nie ukrywam, że podwyżki cen biletów będą dla mnie dotkliwe - dodaje.
Warszawiacy pytani co wybrać, gdy zabraknie pieniędzy - ciąć kursy autobusów czy podwyższać ceny biletów? - odpowiadali niemal chórem: - Ani to, ani to! Można rezygnować z innych inwestycji, ale autobusy, tramwaje i metro zostawić w spokoju i dofinansowywać.