Profesor pobity gdy wracał z koncertu
Przemysław Kupidura to pracownik badawczo-dydaktyczny Politechniki Warszawskiej. Na co dzień wykłada teledetekcję. Po godzinach komponuje i gra na fortepianie. W ubiegłą niedzielę, 2 kwietnia miał swój pierwszy koncert – dla znajomych i przyjaciół. Po udanym widowisku na Żoliborzu wracał taksówką do domu na Ursynów. Na ulicy Płaskowickiej, tuż przed skrzyżowaniem z Dereniową przed auto wbiegł młody mężczyzna. - Nie chciał nas puścić. Uderzał rękoma w maskę samochodu. Gdy próbowaliśmy go wyminąć, to cały czas wchodził nam pod koła – opisał w rozmowie z „Super Expressem” prof. Kupidura, który w końcu nie wytrzymał i wysiadł z auta. - Poprosiłem go, żeby zszedł na trawnik, wywarła się krótka szarpanina, złapał mnie za szyję, powalił na ziemię i straciłem przytomność – dodał.
Leżał w kałuży krwi
Pobitemu pasażerowi pomógł kierowca taksówki, który wsadził go do auta i ocucił, po czym wezwał na miejsce służby ratunkowe. Profesor trafił na Szpitalny Oddział Ratunkowy Szpitala Południowego. - Zrobiono mi badania krwi i tomograf. Mam złamany łuk brwiowy, rozciętą wargę, poharatane kolana i bardzo boli mnie łydka – opisał Kupidura. - Nie wiem ile minut leżałem na asfalcie nieprzytomny w kałuży krwi. To musiało wyglądać strasznie – dodał.
Napastnik prosił o wybaczenie
Całe zajście widziały dwie przyjaciółki profesora, które jechały razem z nim w taksówce. Jedna nagrała wszystko telefonem, a zdjęcia napastnika, który uciekł z miejsca zdarzenia, wrzuciła do sieci. Długo nie trzeba było czekać na reakcję. - Następnego dnia, około godziny 16.00 ten człowiek się do mnie odezwał i prosił o wybaczenie. Powiedział, że zgłosi się na komisariat. Jeśli spotka go kara, to mam nadzieję, że nie będzie dotkliwa – powiedział profesor.
Agresor był pijany
Policjanci przeprowadzili oględziny miejsca i zabezpieczyli monitoring. Profesor zdecydował się zgłosić pobicie. Napastnik miał około promil alkoholu w wydychanym powietrzu.
Polecany artykuł: