Urzędnicy są w szoku. Bo takiego dramatu w urzędzie jeszcze nie było. Ich młody kolega z wydziału kultury Bartłomiej K. w ubiegłym tygodniu powiesił się w lesie na Bemowie. W domu zostawił włączony komputer - na ekranie wyświetlała się trasa dojazdu do lasku... Dzień wcześniej prosił swoją szefową, naczelnik Urszulę Białas, o dzień urlopu na żądanie. Nie dała zgody. Zapowiedział, że się zwolni. - To nie była ich pierwsza scysja. Bartek jesienią planował ślub. Pieniądze na pewno były mu potrzebne. Sytuacja w pracy mogła być jedną z przyczyn śmierci - mówi nam jeden z kolegów Bartłomieja K.
Przeczytaj też: Warszawa. Urzędnik z Bemowa powiesił się w lesie!
Bemowscy urzędnicy boją się mówić o tym otwarcie. Twierdzą, że w wydziale kultury musi być coś nie tak, skoro ponad 10 osób w ciągu kilku lat odeszło stamtąd z pracy do innych wydziałów. Część oficjalnie, na piśmie, skarżyła się na mobbing. Kontrola przeprowadzana niedawno przez Ratusz go nie wykazała. - Bo nikogo z obecnych pracowników nie przesłuchano! - mówią urzędnicy.
Teraz będą mieli okazję powiedzieć o swoich bolączkach. Burmistrz Bemowa Krzysztof Strzałkowski (33 l.) zapewnił pracownikom pomoc psychologiczną. - Przeprowadzane są też rozmowy z pracownikami, mające wyjaśnić tę sytuację - mówi nam. Burmistrz bada możliwość pomocy finansowej rodzinie Bartłomieja K. Śledztwo rozpoczęła też prokuratura. - Zarządzona jest sekcja zwłok. Sprawdzimy też, czy postępowanie osób trzecich, także urzędników, mogło być przyczyną samobójstwa - mówi nam szefowa prokuratury na Woli Marta Białobrzeska.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail