Ze Skandynawii inicjatywę wyprawki dla malucha ściągnęła grupa warszawskich rodziców – aktywisów. - Do prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz trafiła petycja w tej sprawie podpisana przez 700 osób i na jej podstawie powstała uchwała – mówi Tomasz Pactwa, szef miejskiego Biura Pomocy i Projektów Społecznych.
Rada Warszawy określiła wczoraj, że wartość rzeczy w wyprawce wyniesie 550 zł i zarezerwowała ok. 11 mln zł w budżecie. Co na te wyprawkę ma się składać? – to na razie pytanie otwarte. Warszawskim rodzicom marzy się wyprawka w koszu Mojżesza - to wiklinowy koszyk, w którym można nosić dziecko. - A w środku np. body, skarpetki, pieluszki, ręcznik, kocyk, zestaw kosmetyków pielęgnacyjnych – wylicza dyrektor. Pierwszych kilkaset osób dostanie je – pilotażowo – jeszcze w tym roku. Ale oficjalnie program ma obowiązywać od kwietnia 2019. Dlaczego dopiero po wyborach? - Potrzebujemy trochę czasu na ustalenie konkretów i pilotaż – stwierdza Tomasz Pactwa.
Nie wszystkim rodzicom taki pomysł się podoba. - Lepsze byłyby pieniądze. Przecież każdy lubi coś innego. Jedni są eko i nie użyliby czegoś z tej wyprawki. To taki wyborczy chwyt - mówi Milena Banaszek (30 l.), mama małego Nikosia.