Przejechali 700 km żeby uratować psa uwięzionego na środku Bugu. Ratownicy z Kołobrzegu bohaterami
O psie uwięzionym na wysepce pośrodku wylewającej rzeki pisaliśmy w „SE”. Internauci alarmowali, że zwierzak jest tam od poniedziałku (29 stycznia). Mieszkańcy Kuligowa – wsi nad Bugiem – zawiadomili służby. - W środę i czwartek pies w ciągu dnia był niewidoczny. Wieczorem znowu się pokazał i wył prosząc tym samym o pomoc - relacjonowali wstrząśnięci świadkowie. Ratownicy próbowali dwukrotnie uratować zwierzaka, jednak nurt wezbranej rzeki był zbyt silny. Informacja o psie w potrzebie lotem błyskawicy obiegła internet. Dowiedzieli się o niej specjalistyczni ratownicy morscy Morskiej Stacji Ratowniczej z Kołobrzegu. Paweł Depta, Jacek Rzeszotarski, Maciej Deręgowski zabrali sprzęt, wskoczyli w auto i w czasie wolnym od służby pomknęli autostradą z Pomorza na Mazowsze. Gdy dotarli na miejsce, udało się im wydostać zwierzaka na suchy ląd. - Byliśmy tu o 4 (nad ranem – red.), drugie podejście i go mamy – mówi na nagraniu jeden z ratowników tuż po akcji.
- Warto było zrobić 1400 kilometrów w obie strony żeby uratować 6-miesięcznego pieska, który był odcięty od suchego lądu wodą przez sześć dni. Żadne służby nie mogły ogarnąć tematu. Podziękowania dla Pana dyrektora z Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa Sebastiana Kluska za zaufanie i wiarę w chłopaków z Królewskiej Stacji Ratowniczej Kołobrzeg. Zawsze gotowi – napisał w poście na Facebooku jeden z uczestników akcji Paweł Depta.
Sytuacja miała związek z podtopieniami, jakie pojawiły się w okolicy od soboty (27 stycznia). Na Bugu spiętrzona kra spowodowała, że rzeka zaczęła zalewać okoliczne miejscowości. W oddalonych o kilkanaście kilometrów Drogoszewie wojsko pomagało usypywać wały przeciwpowodziowe. Wojewoda zarządził alarm dla pięciu powatów.