Urszula Kierzkowska (45 l.), burmistrz Ursynowa w poprzedniej kadencji a dziś burmistrz Woli, oraz Ryszard Zięciak, (62 l.) niegdyś jej zastępca a obecnie radny i dyrektor Mazowieckiego Zarządu Nieruchomości, to główni bohaterowie afery w warszawskim samorządzie. Ratusz badając, jak w latach 2004-2010 aktualizowano opłaty wieczyste na Ursynowie, odkrył, że urzędnicy dopuścili się rażących nieprawidłowości. Dotyczą one m.in. sprawy 2,2 mln zł kary dla firmy Pergranso, która nie dotrzymała umowy i podanych w niej terminów zagospodarowania wydzierżawionego terenu. Zdanie, w którym mowa o nałożeniu na nią kary, zamieszczone przez urzędników w projekcie pisma do ratusza dziwnym trafem zniknęło z gotowego dokumentu podpisanego przez wiceburmistrza Zięciaka. Efekt? Utrata ponad 2,1 mln zł za opłaty oraz 2,2 mln zł z tytułu nienaliczonej kary - w sumie ponad 4 mln zł! Nic dziwnego, że sprawą zajęła się policja.
A co na to sami zainteresowani? - To leżało w kompetencji burmistrza Zięciaka - odparowuje w pierwszej chwili Urszula Kierzkowska, ale potem zmienia zdanie. - Kara mogła być naliczona, ale nie musiała. Decyzję i tak podejmowało Biuro Gospodarowania Nieruchomościami - tłumaczy. Ryszard Zięciak zdaje się zupełnie tym nie przejmować. - Policja wyjaśnia? I dobrze! Niech wyjaśniają - stwierdza beztrosko. A co z wyciągnięciem konsekwencji wobec winnych? - Nie zapadły jeszcze żadne inne decyzje - mówi Agnieszka Kłąb ze stołecznego ratusza.
Obecny burmistrz Ursynowa Piotr Guział (37 l.) nie kryje oburzenia. - Ci ludzie wygenerowali realne straty i unikają kary - mówi. Zapowiada, że wystąpi do władz miasta o wyjaśnienie.