Na początku XXI w. Kazimierz Bieliński założył firmę przewozową. Kupił na kredyt autobusy. Po kilku latach firma zaczęła mieć kłopoty. A pan Kazimierz zaciągał nowe pożyczki.
– Przestrzegałam męża, że czas zwijać interes – opowiada pani Anna. – Kazik nie słuchał i brnął w nowe kredyty. Myślał, że ciągle będzie młody, ale się przeliczył. W 2008 r. rozchorował się na raka i zmarł.
Zobacz koniecznie: Horror na Bielanach. Zwłoki Piotra rozkładały się w fotelu. Jego współlokator miał na szyi pętlę
- Pozostałam z kredytami na kwotę ponad 100 tys. zł. Spłacałam pożyczki, pracując we Włoszech. Ale ostatnio bardzo podupadłam na zdrowiu. Nie mogę już pracować. Pozostało mi jeszcze 11 tys. zł długu, którego miesięczna rata wynosi 683 zł. Mam 1480 zł emerytury. Za mieszkanie płacę 440 zł, za telefon 50 zł, za światło 54 zł, na leki wydaję 200 zł. Miesięcznie moje opłaty wynoszą 1427 zł. Na życie zostaje mi 53 zł. Często zdarza się, że nie mam co jeść - mówi pani Anna.
Pani Annie pomagają sąsiedzi i rodzina
Pani Anna przyznaje, że aby przeżyć musi korzystać z pomocy sąsiadów i rodziny.
Dziś Anna Bielińska nie potrafi ciepło wypowiadać się o mężu..
– Nigdy mu tego nie wybaczę, chociaż o zmarłych nie powinno się mówić źle. Proszę, by ktoś pomógł mi wyjść z tej tragicznej sytuacji – błaga zabiedzona kobieta.