- Na Puławskiej między Piasecznem a Warszawą jest za dużo świateł i za mało zielonych strzałek. To sprawia, że jadąc przepisowo, utykamy w gigantycznych korkach podczas godzin szczytu - mówi Artur Przybysz (39 l.), handlowiec. Według NaviExperta na Puławskiej tracimy rocznie na paliwie ok. 3 tys. zł. I będzie gorzej! Według prognoz natężenia ruchu już w przyszłym roku będzie tędy przejeżdżało 40 tys. aut w ciągu doby.
- Za kilka lat może to być nawet 90 tys. samochodów. Ta sytuacja będzie się tylko pogarszała - ocenia Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych "Tor", członek inicjatywy "Tak dla S7". Dla kierowców oznacza to jedno: jeszcze większe korki, dłuższy czas przejazdu Puławską i większe pustki w kieszeni przez wydatki na paliwo.
Jednak nie musi tak być. - Powinna jednak powstać alternatywa dla Puławskiej, czyli S7 - mówi Adrian Furgalski. Chodzi o sześciokilometrowy odcinek między Lesznowolą a węzłem Puławska na Południowej Obwodnicy Warszawy. Mógłby on kosztować ok. 350 mln zł i łączyć się w Lesznowoli z drogą krajową numer 721. Obecnie drogi nie ma w planach, ale ma się to zmienić. - W kwietniu ma się odbyć spotkanie u minister Elżbiety Bieńkowskiej. Liczymy, że uda się przenieść część pieniędzy przeznaczonych na kolej na poczet budowy drogi S7 - zapowiada Furgalski. Szanse są, bo ministerialna lista dróg do budowy ma powstać do końca
czerwca.