Pracownicy poczty przy Żeromskiego mają wiele do wyjaśnienia swoim sąsiadom. Przez ich niekompetencję ludzie nie mogli spać! - Po pierwszej godzinie miałam dość, po drugiej dzwoniłam na policję, a po całej nocy tego wycia zwyczajnie nie mam już siły - załamuje ręce Bożena Robak (51 l.), która mieszka obok Urzędu Pocztowego nr 82.
Wściekli mieszkańcy zaczęli dzwonić na policję, do straży miejskiej i do firmy, która ochrania pocztę. Służby zgłoszenie przyjmowały, przyjeżdżały i... odjeżdżały. Bo nikt nie miał uprawnień, żeby wyłączyć alarm. Gdy w końcu, w niedzielę po południu pojawiła się pracownica feralnego urzędu, ludzie nabrali nadziei. Patrzyli, jak wchodzi do środka, krząta się po pomieszczeniach i ostatecznie... wychodzi z niczym. - Nie jestem uprawniona do obsługi tego urządzenia - wypaliła do załamanych ludzi. Ostatecznie około godz. 14 pojawiły się osoby "uprawnione" z firmy ochroniarskiej, które wyłączyły uciążliwego wyjca.