Powstańcze historie w "SE": Przeżyłem z wyrokiem śmierci

2016-08-06 4:00

Żołnierz Armii Krajowej Wacław Sikorski, w powstaniu "Bocian", po wojnie siedział w jednej celi m.in. Żołnierzem Niezłomnym majorem Hieronimem Dekutowskim ps. Zapora, budowniczym cmentarza pod Monte Cassino czy skatowanym przez komunistyczną bezpiekę ówczesnym dyrektorem LOT. To kolejny powstaniec, którego po wojnie zamiast szacunku i zaszczytów czekało więzienie, tortury i wielogodzinne przesłuchania.

Kapitan Wacław Sikorski jest dziś jednym z nielicznych żołnierzy Armii Krajowej, którym udało się przeżyć z wyrokiem śmierci. Ma 91 lat, tyle samo, co jego kat, skazany w III RP na 4 lata więzienia. "Bocian" w powstaniu służył w VI Obwodzie na Pradze, był najmłodszym rocznikiem poborowych zaciągniętych do AK. Po wojnie to ukrywał. W 1948 roku został aresztowany.

- Najgorsze, że do UB doniósł na mnie mój wuj. Złamali go - opowiada nam kapitan Sikorski. Dzień wydania wyroku śmierci pamięta doskonale. - To było 22 stycznia 1949 r. Zostałem skazany za zdradę, przynależność do WiN i szpiegostwo przeciwko Polsce Ludowej. Jako dwudziestoparolatek przeżywałem to strasznie! - wspomina.

- Trafiłem na Koszykową. Spędziłem tam 3 tygodnie, zanim trafiłem na Rakowiecką, tam przeszedłem więzienną gehennę. W porównaniu z Mokotowem przesłuchania na Koszykowej to było "głaskanie" - wspomina "Bocian". Przeżył wielogodzinne przesłuchania i tortury. Buty oficera UB Jerzego Kędziory trafiały go często w brzuch i nerki. Od uderzenia w ucho pękła mu błona bębenkowa. Miał złamany nos. Trafiał do karceru. - Wśród moich współwięźniów był też brat Baltazar, zakonnik z Krakowa. Zapytał mnie kiedyś, czy boję się śmierci. I zaproponował, że skoro mam dopiero 22 lata, to on poprosi, żeby zamieniono nam kary: moją - śmierci, bo mu wszystko jedno, na jego 10 lat więzienia. Nie chciałem. Bałem się, że zastrzelą za to nas obu - wspomina.

W kwietniu 1949 roku Bierut dekretem zamienił karę śmierci dla Sikorskiego na dożywocie. Odsiedział sześć lat, aż pewnego dnia bez słowa wypuszczono go na wolność. - Narodziłem się na nowo - mówi schorowany dziś Wacław Sikorski. Do końca PRL on i jego rodzina byli inwigilowani.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają