Urszula Mościcka (66 l.) i jej sąsiedzi od niedzieli nie zmrużyli oczu. Wszystko przez bzyczące pszczoły, które na oknie zbudowały gniazdo. - Rój powstał natychmiast! Około godz. 14 zobaczyłam w oknie całą masę zapracowanych pszczół. Szczelinami próbowały wedrzeć się do mieszkania - wspomina Urszula Mościcka (66 l.). I dodaje: - Natychmiast pobiegłam do sąsiadów, żeby szybko pozamykali okna.
Przeczytaj koniecznie: Warszawa: Pszczoły straszyły klientów i uczniów na Starym Mieście
Przestraszeni mieszkańcy na gwałt zaczęli szukać pomocy. Policja oraz straż miejska, które przyjechały na miejsce, rozłożyły ręce i odesłały do pszczelarza. Nie pomogła także straż pożarna, która od niespełna dwóch lat nie interweniuje w takich sprawach. - Od lipca 2009 r. nie zajmujemy się likwidacją gniazd pszczelich. To administracja budynku zobowiązana jest do wezwania prywatnej firmy - wyjaśnia w rozmowie z "Super Expressem" mł. kpt. Artur Laudy (27 l.).
Problem udało się rozwiązać dopiero w poniedziałek, gdy na miejsce dotarła prywatna firma Zwalczanie Szerszeni. Pszczelarz za pomocą dymu i pióra zebrał wszystkie pszczoły do specjalnej skrzynki. Koszty akcji w wysokości 700 zł pokryła administracja budynku. Pszczoły trafiły do uli w Ząbkach.