Nasza wczorajsza informacja o tym, że puma grasuje na Białołęce zelektryzowała mieszkańców. Jednak poszukiwania prowadzone przez Straż Miejską nic nie dały. - Zajrzeliśmy w każde dostępne miejsce. Po dwóch godzinach poszukiwania przerwano, stwierdzając brak zwierzęcia - poinformował Jerzy Jabraszko ze stołecznej straży miejskiej.
Niewyraźne zdjęcia dzikiego kota zrobione przez jednego z mieszkańców nie przekonały sceptyków.
Temat pumy traktujemy jak miejską legendę. Służby miejskie nie prowadzą żadnych poszukiwań - powiedziała Magda Łań z biura prasowego stołecznego ratusza.
Tymczasem mieszkaniec Łomianek poinformował, że widział pumę w... Łomiankach! Do spotkania z dzikim kotem doszło ok. godz. 19 na ul. Kościelna Droga. Niestety, zaskoczony mężczyzna nie zdążył zrobić zdjęcia. Jednak zapewnia, że widział zwierzę, które go sylwetka i umaszczenie idealnie odpowiada naszemu opisowi.
Jak puma przedostała się na drugi brzeg Wisły? Wbrew powszechnemu przekonaniu koty doskonale pływają, chociaż tego nie lubią. Teoria o przepłynięciu rzeki jest więc prawdopodobna. Tym bardziej, że gdyby puma weszła do wody na wysokości Tarchomina, nim by z niej wyszła, nurt mógł ją znieść własnie na wysokość Łomianek.
Również wariant, że puma przeszła na drugi brzeg mostem wydaje się możliwy. Choć w tym wypadku raczej nie chodzi o Most Północny, gdyż ten jest zbyt ruchliwy i głośny, a dzikie koty to zwierzęta ostrożne i mimo wszystko płochliwe. Dlatego najbardziej prawdopodobny wydaje się most pontonowy - spokojny a na dodatek pozbawiony nasypu. Po jednej i po drugiej stronie w pobliżu są zarośla, co bardzo ułatwia zwierzęciu pozostanie w ukryciu.