Trzaskowski wrócił z Ukrainy
Wyjazd do Kijowa odbył się w odpowiedzi na zaproszenie mera Witalija Kliczki. Ukraińską stolicę oraz miejscowość Bucza odwiedzili wspólnie prezydent Warszawy oraz burmistrzowie Pragi, Bratysławy i Budapesztu. Podczas wizyty prezydent Rafał Trzaskowski podpisał list intencyjny w sprawie przekazania dziesięciu starszych składów metra, które mają służyć m.in. jako źródło części przy naprawach.
- Od momentu, kiedy za naszą wschodnią granicą zaczęło dziać się źle, byliśmy gotowi, aby nieść pomoc. Nasze wsparcie w imieniu Paktu Wolnych Miast deklarowaliśmy jeszcze na kilka dni przed wybuchem wojny, podczas wizyty w Kijowie - powiedział prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. - Teraz zdecydowaliśmy się przekazać 10 pociągów warszawskiego metra. Chcemy też pomagać przy odbudowie Ukrainy. Już dziś chronimy tamtejsze pomniki i dziedzictwo kulturalne, a w przyszłości, podczas odbudowy kraju, zamierzamy przekazać nasze doświadczenia w wykorzystywaniu unijnej pomocy - dodał.
Swoje przemyślenia po wizycie na Ukrainie przekazał również Zdeněk Hřib, burmistrz Pragi. - Podczas wizyty widzieliśmy masowe groby w Buczy, spotkaliśmy się też z merem i wysłuchaliśmy historii o okropieństwach, jakie popełniali tam żołnierze rosyjskiego wojska. Nie mam wątpliwości, że mamy do czynienia ze zderzeniem cywilizacji. Ważne, by Zachód o tym pamiętał i nie „zmęczył się” pomaganiem Ukrainie – stwierdził.
Przerażający obraz wojny na Ukrainie
Rafał Trzaskowski pytany przez dziennikarzy o osobiste doświadczenie wspomniał jeszcze o poruszających wizytach w Buczy i w kijowskim centrum dla dzieci z niepełnosprawnościami.
- Inaczej ogląda się obrazy z wojny w telewizji, a inna rzecz to świadectwo z pierwszej ręki. Bucza, rozmowy ze wszystkimi, którzy byli przy tym, kiedy ludzie byli terroryzowani, gwałceni, zabijani. Mer, który musiał się ukrywać. Ci wszyscy ludzie organizowali przez cały czas pomoc - stwierdził prezydent Trzaskowski. - W Kijowie widzieliśmy ośrodek dla dzieci z frontu – niepełnosprawne, z autyzmem, z traumą wojenną. Pomaganie im to wielkie wyzwanie. Widać tam było polski sprzęt pomagający w poruszaniu się, specjalistów, którzy pomagają im na nowo ułożyć sobie życie. Wiele opiekunek mówi po polsku, bo były z dziećmi w Polsce, ponieważ wiele z tych dzieci trafia do warszawskich szpitali - dodał.