Burza śnieżna w Warszawie
Burza śnieżna w poniedziałkowy wieczór (15 stycznia) sparaliżowała stolicę. Drogi i chodniki błyskawicznie pokryła gruba warstwa białego puchu, a kierowcy znaleźli się w tarapatach. Autobusy miejskie, nie mogąc podjechać pod górę, blokowały przejazdy, a mniejsze auta ślizgały się na oblodzonych jezdniach. Nie brakowało stłuczek i kolizji.
Na zaśnieżone ulice natychmiast wyjechały pługoposypywarki. Gdy udało się już opanować sytuację na drogach, pracownicy ZOM skupili się mocniej na odśnieżaniu terenów dla pieszych. Jak się okazało, poniedziałkowa akcja odśnieżania miasta pochłonęła 5 mln złotych!
Rafał Trzaskowski zaczął ostro rugać
Poniedziałkową sytuację w mieście skomentował Rafał Trzaskowski. Prezydent Warszawy wyjaśnił, dlaczego na zaśnieżone ulice nie wyjechał cały dostępny sprzęt, na co uwagę zwracały liczne media. "Warszawa trzyma pod parą (każdego zimowego dnia) 170 pługopiaskarek i 130 pługów. Jak zapowiada się opad - wszyscy są w gotowości. Wczoraj (15 stycznia - red.) w miasto ruszyło 170 pługopiaskarek. Jak jest mróz - ruszają tylko pługopiaskarki. Jakby ruszyły też pługi - zrobiłoby się lodowisko" - przekazał.
Jak zwrócił uwagę, na akcję odśnieżania miasta wydano ogromne pieniądze, a mimo to nie była to perfekcyjnie przeprowadzona akcja. "Przez 2 godziny był problem. To była największa akcja odśnieżania od 3 lat. Czy można mieć „pod parą” 500 pługopiaskarek? Można. Tylko taki skład uruchamiany byłby raz na 5 lat. Więc byłoby to potworne marnotrawstwo pieniędzy" - grzmiał Trzaskowski.
Od prezydenta Warszawy oberwało się też... dziennikarzom. "Zarządzanie miastem wymaga czujności. Tak się składa, że w poniedziałki wykładam stosunki międzynarodowe w Collegium Civitas - na XII piętrze PKiN. Śnieżycę widziałem z bliska i z dystansu. Natychmiast. I reagowaliśmy również natychmiast. Jak zwykle. Potem relacjonowałem współpracownikom - gdzie trzeba priorytetowo odśnieżać, bo objechałem osobiście pół miasta. Dobrze, że nikt mi nie powiedział „taki mamy klimat” Bo udusiłbym własnymi rękami. Umordowany wracam do domu. A tam w radiu słyszę, że „drogowcy w Warszawie znowu zaskoczeni”. Dobrze, że TVP Info już nie kłamie - bo byłbym na pewno królem epoki lodowcowej" - zakończył swój wywód prezydent Warszawy.