- Była niedziela wieczór. Syn siedział w swoim pokoju na poddaszu. My z córką, moją przyjaciółką i jej córkami na dole w salonie. Nagle z pokoju wybiega syn i krzyczy... Ratunku! Tato, pali się, nasz dom się pali! - opowiada sołtys. Mężczyzna zerwał się na równe nogi. Za oknem zobaczył jęzory ognia. Wszędzie już było pomarańczowo. - Wpadliśmy w panikę. Nie wiedzieliśmy co mamy robić. Zadzwoniliśmy natychmiast po straż pożarną – tłumaczy. Mężczyzna złapał gaśnice, wyciągnął z łazienki bębnowy wąż i wspólnie z synem zaczęli gasić buchające w górę słupy ognia. W pewnym momencie z salonu usłyszał przeraźliwy krzyk przyjaciółki. - Joanna zaczęła krzyczeć, że nie może dobudzić się córki, która chwile wcześniej zasnęła. W końcu uciekliśmy z domu w tym co mieliśmy na sobie. Zabraliśmy jedynie tylko to, co wpadło nam w ręce- opowiada mężczyzna. Widząc, że sam nie poradzi sobie z ogniem, poddał się.
Na miejsce w końcu dotarli strażacy. - Czekałem na nich, jak na zbawienie. Stanąłem przed domem i ze łzami w oczach patrzyłem, jak trawi go ogień. Nagle słyszę od przyjaciółki, że mój syn Iwo (15l.) szuka mnie w domu na górze. Wbiegłem do płonącego domu i zacząłem go wołać. Na szczęście nic się mu nie stało- mówi przerażony sołtys. Akcja gaśnicza trwała kilka godzin. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną pożaru. Według wstępnych ustaleń, najprawdopodobniej zwarcie instalacji elektrycznej. Wszystko jednak wyjaśni biegły z zakresu pożarnictwa.
Ogień zniszczył większą część domu i nie nadaje się do zamieszkania. Iwo (15l.) i Nina(8l.) chwilowo mieszkają u matki, a mężczyzna u swojej przyjaciółki. Wszyscy jednak marzą, by odbudować ich wspólne gniazdko. Dom niestety nie był ubezpieczony, bo pana Włodka nie stać było na kosmiczne opłaty. Potrzeb jest naprawdę mnóstwo. Dlatego zwracają się do wszystkich ludzi wielkiego serca o pomoc. Na zrzutka.pl najbliżsi założyli konto https://zrzutka.pl/nph3wc Każdy może wpłacić pieniądze i pomóc rodzinie odbudować domu. Pomóżmy im wrócić do normalności.