- Przyjechałem w piątek rano, aby sprawdzić, czy rzeczywiście mogę się z rodziną wprowadzać. Niestety, okazało się, że to guzik prawda, bo tu wciąż trwają prace i nie ma ciepłej wody ani gazu - żali się "Super Expressowi" Dariusz Wilczek z feralnej kamienicy przy Marszałkowskiej 136. - Ja też zostałem odesłany z kwitkiem - opowiada Krzysztof Kowalski, sąsiad pana Dariusza. Wieczorem doszo nawet do awantury z policjantami, którzy pilnowali wejścia do budynku. W końcu jednak dwóm rodzinom udało się wprowadzić. - Ja miałem szczęście, ale inni lokatorzy już nie. Dostali informację, że mogą wrócić do domów w sobotę. Panuje olbrzymi chaos - opowiada Dariusz Wilczek. Mieszkańcy czują się oszukani i mają po dziurki w nosie niejasnej sytuacji i koczowania w hotelu. Dlatego liczą, że ich koszmar, który trwa od dwóch tygodni, wreszcie się skończy. Niestety, urzędnicy nie potrafią dokładnie powiedzieć kiedy.
- Zgoda na powrót od nadzoru budowlanego była już rzeczywiście w czwartek, ale okazało się, że jeszcze konsorcjum AGP, które buduje metro, w piątek musiało przeprowadzić prace przy przebudowie kanalizacji. Rura po prostu będzie miała inny przebieg - mówi Agnieszka Kłąb, zastępca rzecznika Ratusza. Wszelkie naprawy związane z popękanymi ścianami czy odbudową piwnic poniesie AGP. Urząd miasta ma natomiast wypłacić po tysiąc złotych rekompensaty za tułaczkę po hotelach.