Od kilku tygodni trwa walka rodziców o zwrot źle naliczanych opłat za miejskie żłobki. Chodzi o okres od września 2011 do kwietnia 2012 roku, kiedy obowiązywały stawki naliczane niezgodnie z prawem. Według obliczeń reprezentantów Stowarzyszenia Głos Rodziców łącznie może być do odzyskania nawet 10 milionów złotych. - My wystosowaliśmy pismo do Ratusza o zwrot ponad 3 tysięcy złotych - przyznają Albert (38 l.) i Agnieszka (35 l.) Gronkowscy, rodzice 4-letniej Mai, która chodziła w tamtym pechowym czasie do żłobka.
Ale nie będzie łatwo odzyskać te pieniądze. Na ostatnim spotkaniu z rodzicami wiceprezydent Włodzimierz Paszyński próbował tłumaczyć, że miasto rodzicom nie powinno nic zwracać, bo po wyroku sądu uchylającym zaskarżoną uchwałę dotyczącą opłat w żłobkach (czyli od 17 kwietnia do czerwca 2012 roku) dzieci za darmo przebywały w miejskich placówkach. Wiceprezydent Paszyński określił żądania rodziców jako działania aspołeczne. Pozwolił też sobie na kilka obraźliwych słów o bezczelności, a nawet próbie oszustwa. - To hucpa - wyraził się dosadnie. - Tymi słowami poczuliśmy się atakowani. Naprawdę nie chcieliśmy, żeby sprawa tych bezprawnych opłat zakończyła się w sądzie, ale nie mieliśmy wyboru. Chcemy żyć w państwie, w którym szanowane są prawa obywateli - dodają rodzice Mai.
Żeby goryczy nie było za mało, wiceprezydent Paszyński przy okazji spotkania w sprawie żłobków dobił rodziców kolejną fatalną informacją. Potwierdził, że obiecywanej wcześniej Warszawskiej Karty Rodziny nie będzie, a pomysł trzeba odłożyć na bliżej nieznany czas. - Przez kilka najbliższych miesięcy do tematu nie wrócimy - poinformował. To kolejny cios w plecy rodziców. Na ten dokument czekało z niecierpliwością wiele osób z trójką lub większą liczbą dzieci. Karta miała uprawniać do 50-procentowej ulgi m.in. na przejazdy komunikacją miejską, miejskie baseny czy bilety do teatru.