Rondo de Gaulle’a, Szymanowskiego, Czerniakowska, Dywizjonu 303, Rudnickiego, Leszno, Meissnera, Jagiellońska, Raszyńska, al. Zjednoczenia i skrzyżowanie Łodygowej z Radzymińską. To na razie krótka lista ulic zaplanowanych do frezowania w tym roku. Pytanie o to, ile pieniędzy drogowcy w tym roku przeznaczyli na równanie dziur w jezdniach, budziło ostatnio popłoch wśród urzędników. Bo niestety nie mieli się czym pochwalić.
– Na razie na tegoroczne frezowania mamy około 20 mln zł – przyznał dyrektor Zarządu Dróg Miejskich Łukasz Puchalski. Dlaczego tak mało?! Czyżby wszystkie ulice w stolicy już były równe jak stół? Przez ostatnie lata wydatki na frezowanie systematycznie rosły. W 2014 było to 30 mln zł, rok później – 52 mln, w 2016 – 46 mln, w kolejnym – 68 mln. A ubiegły rok był rekordowy – ZDM przeznaczył wówczas na weekendowe frezowania aż 96 mln zł! Żeby drogowcy mogli utrzymać infrastrukturę drogową w odpowiednim stanie, potrzebują średnio 60-70 mln rocznie. – Rzeczywiście mamy mniej pieniędzy. W ubiegłym roku w marcu było ok. 35 mln zł. Ale w tym roku musieliśmy „znaleźć” 14 mln zł na wyższe rachunki za prąd. Gdyby nie to, byłoby porównywalnie. Mamy nadzieję, że w ciągu roku ratusz będzie dokładał – mówi dyrektor Puchalski.
Ratusz ustami wiceprezydenta Roberta Soszyńskiego uspokaja: – Będziemy dokładać.
Tak wyglądały wydatki na frezowanki:
2018 – 95 mln zł
2017 – 68 mln zł
2016 – 46 mln zł
2015 – 52 mln zł
2014 – 30 mln zł