Jest finał sądowej batalii radnego Jarosława Krajewskiego (30 l., PiS) o jawność danych w urzędzie miasta. Młody samorządowiec w sądzie wywalczył odtajnienie nazwisk osób, które zarabiały w biurze edukacji na umowach-zleceniach. Hanna Gronkiewicz-Waltz (60 l.) nie zgadzała się na podanie nazwisk zleceniobiorców ze względu na ustawę o ochronie danych osobowych. Teraz - po kilku rozprawach, w których miasto reprezentowała renomowana i bardzo droga kancelaria, prezydent dała za wygraną. W biurze rady miasta na radnego Jarosława Krajewskiego już czeka koperta, a w niej trzy umowy w pełnej treści.
- To wyjątkowo bulwersujące, że dopiero groźba zasądzonej grzywny spowodowała, że urzędnicy zrezygnowali z dalszego utajniania tych umów. Warto też wspomnieć, że upór prezydent miasta kosztował podatników 50 tys. złotych, które poszły z bud- żetu miasta na honorarium dla mecenasów z kancelarii, mimo że w urzędzie pracuje na etacie prawie 200 prawników - komentuje sprawę radny Krajewski.
W środę radny poda nazwiska zleceniobiorców. Jak już pisaliśmy na łamach "Super Expressu", wyjątkowa determinacja władz miasta w kwestii ukrywania danych może mieć związek z tym, że zleceniobiorcy to prawdopodobnie osoby wybrane z klucza partyjnego - m.in. opiniodawcy z Instytutu Obywatelskiego - tzw. eksperckiego zaplecza Platformy Obywatelskiej.