Walka o ujawnienie zleceniobiorców, z którymi w 2009 roku zawarło umowy Miejskie Biuro Edukacji, trwa już 30 miesięcy. Wczoraj warszawskie PiS postanowiło powiedzieć "dość" lekceważeniu prawa przez prezydent stolicy, która nie przejęła się nawet sądowym nakazem ujawnienia tych danych. Radny Jarosław Krajewski (28 l.) powiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez panią prezydent.
Dlaczego Ratusz nie ujawnia danych mimo nakazu sądu?
Radny zarzuca szefowej Ratusza złamanie ustawy o dostępie do informacji publicznej oraz art. 231 kodeksu karnego, który mówi o niedopełnieniu obowiązków i działaniu na szkodę interesu publicznego przez funkcjonariusza publicznego. - Liczę, że prokuratura zajmie się tą sprawą i że będzie to koniec ignorancji wobec prawa, którą pokazuje prezydent będąca przecież profesorem prawa - mówi Krajewski.
Podobne zdanie mają prawnicy. Krzysztof Izdebski (30 l.) ze Stowarzyszenia Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich uważa, że można tu wręcz mówić o przestępstwie. - Prezydent stolicy została zobowiązana do ujawnienia tych danych prawomocnym wyrokiem sądu - tłumaczy. - To bulwersujące i zadziwiające, tym bardziej że nie chodzi przecież o dane wrażliwe, takie jak adresy - dodaje. Ratusz ma jednak własną opinię i... walczy dalej. - W piątek wystąpiliśmy do sądu o kasację wyroku, który nakazuje ujawnienie tych danych - mówi Bartosz Milczarczyk (31 l.), rzecznik Ratusza.
Skąd ten upór? "Super Express" przeprowadził własne dziennikarskie śledztwo, z którego wynika, że Ratusz ma się czego obawiać! Ustaliliśmy bowiem, że jedna z kontrowersyjnych umów mogła zostać zawarta z osobą współpracującą z Instytutem Obywatelskim, który przedstawia się jako eksperckie zaplecze Platformy Obywatelskiej. Instytut nie potrafił nam tego potwierdzić, ale "Super Express" będzie dalej szukał tajemniczych zleceniodawców.