O sprawie Danuty Szurmak pisaliśmy w połowie września tego roku. Rok wcześniej w Rembertowie spłonął dom, w którym mieszkała całe życie. Dostała wówczas od gminy lokal zastępczy w gimnazjum przy ul. Ziemskiego. Ale urzędnicy po jakimś czasie postanowili pozbyć się stamtąd kobiety, tłumacząc się innym przeznaczeniem mieszkania i proponując skorzystanie z gościnności rodziny lub przyjaciół. Po interwencji "Super Expressu" pisma z urzędu ustały, a w listopadzie 2013 roku w końcu przyszła propozycja lokalu, w którym kobieta mogłabym zamieszkać. - Ucieszyłam się jak dziecko - opowiada pani Danuta.
Przeczytaj: Groźny POŻAR poddasza w Rembertowie
Lokal komunalny w nowiutkim bloku przy ul. Marywilskiej 44c miał 35 mkw. i był spełnieniem marzeń stroskanej kobiety - malutki, ale przynajmniej własny. - Czekałam na to cały rok. Niestety, radość nie trwała zbyt długo - opowiada. Po tym jak złożyła wszystkie odpowiednie dokumenty oraz zaświadczenia, dostała kolejne pismo z urzędu, z którego wynikało, że cała propozycja była... pomyłką. - Wskazanie do obejrzenia lokalu nie jest skierowaniem na najem. W tym przypadku zostało cofnięte, bo okazało się, że w lipcu zaoferowaliśmy je innej osobie i ta się zgodziła. Pani Szurmak została przeproszona. Nie jesteśmy na razie w stanie wskazać jej innego lokalu, ale proszę zauważyć, że nie pozbawiamy jej również dachu nad głową - tłumaczy wpadkę naczelnik Katarzyna Roth-Sikorska z Urzędu Dzielnicy Rembertów. Pani Danuta uważa, że urzędnicy kłamią.
- Jeszcze tego samego dnia, w którym wycofali się z wynajęcia mi mieszkania, zadzwoniłam do administracji budynku przy Marywilskiej. Nikt nic nie słyszał o innym najemcy. Nie wiem, dlaczego urzędnicy bawią się moim kosztem. Wszyscy ze spalonej kamienicy dostali już mieszkania, a ja? Gdzie mam się podziać? - pyta kobieta.