Lata 80. zapisały się w kartach polskiej historii. W wyniku przemiany ustrojowej w kraju, powstało wiele grup przestępczych. Pierwszymi z nich były: grupa pruszkowska i ożarowska. To one trzęsły cała Polską, a ich porachunki stały się czynami powszechnymi. Najgłośniejszymi były: strzelanina w motelu George koło Nadarzyna w 1990 roku, morderstwo Wojciecha K. „Kiełbasy” na ulicach Pruszkowa w 1996 roku czy egzekucja w Zakopanem, gdzie zginął Andrzej Kolikowski „Pershing”.
W restauracji rozstrzelano pięć osób. Co wydarzyło się w "Gamie"?
Morderstwo w restauracji Gama na Woli było pierwszą warszawską wojną gangów. Sama strzelanina przeszła do historii polskiej przestępczości. Wczesnym popołudniem 31 marca 1999 roku pięciu gangsterów zasiadło razem przy stoliku w wolskiej restauracji Gama przy ul. Wolskiej. Według śledczych, prawdopodobne jest to, że spotkali się na naradzie. To oni mieli wydawać wyroki na swoich kolegów po fachu.
Mężczyźni zajadając pierogi – specjalność zakładu − nie spodziewali się, że za chwilę sami padną ofiarami wyroku. Byli to: 38-letni Olgierd W., ps. "Łysy", 26-letni Mariusz Ł., ps. "Przeszczep", 34-letni Piotr Ś. oraz 51-letni Marian Klepacki, ps. "Klepak" vel "Maniek" oraz 48-letni Ludwik Adamski, ps. "Lutek".
– Pamiętam bardzo dokładnie ten dzień. Słyszeliśmy strzały i głuchą ciszę, która nastała chwilę po kanonadzie. Kilka minut później na miejscu zaroiło się od radiowozów policyjnych – opowiada nam mieszkaniec bloku, sąsiadującego z ówczesną Gamą.
Zastrzelono gangsterów, cudem nikt z osób postronnych nie ucierpiał
To była środa. – Do lokalu u zbiegu ul. Wolskiej i Staszica, około godziny 13, wszedł mężczyzna, który omiótł spojrzeniem gości restauracji i wyszedł. Następnie pod Gamę podjechał srebrny polonez, z którego wysiadło trzech ubranych na czarno i zamaskowanych mężczyzn. Byli uzbrojeni w dubeltówkę, karabin maszynowy i pistolet. Weszli do środka restauracji, podeszli do stolika i bez słowa zastrzelili siedzących przy nim mężczyzn – czytamy na stronie Historia i Tradycja polskiej policji. Cudem nikt z osób postronnych nie ucierpiał. Choć pociski wystrzelone z broni pruły powietrze, rozbijały szyby w oknach dziurawiły ściany i kaloryfery, z których szybko zaczęła wyciekać wszędzie woda. Śledczy i technicy opisywali później, że wykonując swoje czynności niemal po kostki brodzili w krwawej brei, która wlewała się nawet do talerzy, na których leżały jeszcze ciepłe pierogi.
Polecany artykuł:
Po egzekucji płatni mordercy weszli do srebrnego poloneza, który zaledwie kilka godzin później został znaleziony w lesie w okolicach Falenicy. Był doszczętnie spalony. Nikt nie był w stanie wydobyć z niego żadnych śladów, które mogłyby pomóc w śledztwie, w tym, w ustaleniu morderców.
Za wydarzenia w "Gamie" nikt nie odpowiedział
Sprawa morderstwa w Gamie trafiła na wokandę, jednak we wrześniu 2012 roku, po trzynastu latach, śledztwo umorzono. Podejrzewano tylko, że zleceniodawcą egzekucji był Karol S. „Karol” i to na niego podczas spotkania w Gamie miał zapaść wyrok. To miały również wskazywać zdjęcia znalezione przy ofiarach, które przedstawiały wizerunek mężczyzny. Domniemany zleceniodawca w 2013 został skazany na wyrok dożywotniego pozbawienia wolności. Ale nie za masakrę w Gamie. Nikt za nią nie odpowiedział karnie.
Po restauracji Gama dziś w tym miejscu została tylko… tabliczka informująca o parkingu dostępnym dla zaopatrzenia restauracji i mieszkańców. W miejscu lokalu, w którym zastrzelono pięciu gangsterów, dwa lata temu otworzyła się nowa knajpa. Jej właściciele nie mają pojęcia, że 24 lata temu to miejsce spłynęło krwią…