TRAGICZNA ŚMIERĆ

Robotnik zrzucił 30-kg kocioł, który spadł na przechodnia. 18-letni Dymytro zmarł w szpitalu. "50 metrów i by żył"

2024-08-08 13:28

W środę późnym wieczorem (7 sierpnia) w szpitalu w Warszawie zmarł 18-letni Dymytro. Tydzień wcześniej (30 lipca) na chłopaka spadł trzydziestokilogramowy kocioł gazowy, zrzucony z dachu przez jednego z pracowników. Jeden z mężczyzn został zatrzymany. 51-latek usłyszał już zarzuty. Zrozpaczona rodzina mówi "Super Expressowi": "50 metrów i by żył".

Warszawa. Kocioł gazowy spadł na 18-letniego chłopaka

We wtorek, 30 lipca, w Warszawie pracownik zrzucił z dachu budynku 30-kilogramowy kocioł gazowy, który spadł prosto na przechodzącego na dole 18-letniego Dymytro. Chłopak wracał z zakupami do domu. Młody mężczyzna upadł i stracił przytomność, zabrano go do szpitala. Odniósł bardzo rozległe obrażenia twarzoczaszki, kości czołowej oraz mózgowia, jego stan był krytyczny. 

Nastolatek przez wiele dni znajdował się w śpiączce farmakologicznej. Operacja, którą przeprowadzali lekarze tego samego dnia, którego 18-latek trafił do szpitala, trwała kilka godzin. – Uszkodzonych jest wiele komórek. Lekarze nie dają mu dużych szans na przeżycie, a nawet jeśli się uda, to prawdopodobnie straci wzrok i wystąpi wiele innych zaburzeń – czytamy.

18-letni Dymytro zmarł w szpitalu

Niestety, pomimo długiej walki o jego życie, Dymytro zmarł w szpitalu w nocy, 7 sierpnia. Informację o śmierci przekazała "Super Expressowi" zrozpaczona rodzina. "50 metrów i by żył" – słyszymy od kuzynki.

51-letni mężczyzna, który zrzucił kocioł z dachu, kilka dni temu usłyszał zarzuty, które po śmierci Dymytro zapewne ulegną zmianie. 

– Usłyszał zarzut narażenia człowieka na bezpośrednie bezpieczeństwo utraty życia i nieumyślnego spowodowania uszczerbku na zdrowiu w postaci choroby realnie zagrażającej życiu pokrzywdzonego. Mężczyzna został przesłuchany, przyznał się do zarzucanego mu czynu – mówił prok. Norbert Woliński z Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga w Warszawie

Sąd zakazał podejrzanemu pracy na wysokościach, wyjazdu z kraju oraz nakazał mu stawiać się co tydzień na komendzie policji.

Mieszkańcy bloku oraz okolicznych budynków nie mogą otrząsnąć się po tej tragedii. – Nikt z nas nie miał informacji, że na dachu trwają prace. Teren dookoła nie był w żaden sposób zabezpieczony. Zadaniem zarządcy nieruchomości jest zapewnienie bezpieczeństwa i nadzór nad trwającymi pracami – zauważają.

Pies wyskoczył z okna i spadł na kobietę
Listen on Spreaker.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki