To był wypadek. Nikt nie wie, kiedy to się wydarzyło. Ułamki sekund i mamy wielką tragedię – mówiła wczoraj dziennikarzom „Super Expressu” babcia 4-letniego Antosia. Do rodzinnej tragedii doszło w poniedziałek, 2 maja, gdy chłopiec bawił się na posesji u swoich dziadków, w niewielkiej miejscowości Unin, w powiecie garwolińskim. Dziadek malca lawirował swoim czerwonym traktorem po podwórku. Do starego ursusa przyczepiona była niewielka przyczepka z 1000-litrowym mauzerem, czyli pojemnikiem na wodę. Nagle, z niewiadomych przyczyn, beczka zsunęła się wprost na Antosia. - Jego stan jest krytyczny, lekarze robią co mogą. Najgorszy jest poważny uraz główki – powiedziała ze łzami w oczach babcia 4-latka.
Sanitariusze z LPR przetransportowali chłopca do jednego ze szpitali w Warszawie. - Jego rodzice są razem z nim. Wszyscy modlimy się o cud. Jego los pozostaje teraz tylko w rękach Pana Boga – dodała babcia.
Zobacz zdjęcia, które zrobili fotoreporterzy "Super Expressu" na miejscu wypadku:
W intencji Antosia jego mama chrzestna zamówiła mszę w sąsiedniej parafii w Górznie, która odbyła się dzień po przerażającym wypadku. Zaraz potem zaczęły spływać wyrazy wsparcia od członków rodziny i znajomych z całej Polski. - Są już zamówione kolejne msze, m.in. tu w Uninie i Górznie. W intencji Antosia będziemy też modlić się w Częstochowie, na Jasnej Górze – powiedziała dziennikarzom „SE” babcia chłopca.
Dziadek, pod którego opieką przebywał 4-latek, jest znany przez okoliczną społeczność. Pełni w miejscowej świątyni funkcję kościelnego i grabarza. Jak zapewnił Rafał Jeżak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu – mężczyzna był trzeźwy w chwili wypadku.