Kim jest mama Dawidka?
Wszyscy koncentrują się na zaginionym Dawidku i jego ojcu-samobójcy, jednak zaskakująco mało informacji jest o mamie chłopca. Wiadomo, że kobieta ma na imię Julia i pochodzi ze Wschodu, prawdopodobnie z Rosji. Potwierdzać może to fakt, że chłopiec ma także rosyjskie obywatelstwo. Jednak kraj pochodzenia Julii nie został nigdy oficjalnie potwierdzone.
Na rosyjski trop wskazują także zeznania babci Dawidka, która powiedziała, że jego matka "wyjechała na pewien czas do Rosji". Z kolei sąsiedzi wielokrotnie słyszeli, że rodzice chłopca bardzo głośno i agresywnie kłócili się - po rosyjsku!
Wschodnie skłonności?
Paweł Ż., ojciec Dawidka, musiał mieć częste kontakty z Rosją, o czym świadczy chociażby fakt, że swobodnie posługiwał się językiem rosyjskim. Na tyle dobrze go znał, że mógł się kłócić ze swoją żoną właśnie w tym języku. Co więcej, okazało się, że mama Dawidka była jego drugą żoną - pierwsza wraz z 9-letnią dziś córką, której ojcem był także Paweł Ż., uciekła przed nim... na Ukrainę! Jak widać ojciec Dawidka miał "skłonność" do kobiet zza wschodniej granicy - na tyle silną, że się z nimi dwukrotnie żenił.
Rosyjski trop
Ambasada Rosji już drugiego dnia wydała oświadczenie, że Dawidek jest obywatelem rosyjskim. Okazało się więc, że dyplomaci z Moskwy są sprawą szczególnie zainteresowani i monitorują całą sprawę. Dlaczego - przecież nigdy wcześniej takich oświadczeń nie wydawano! I tu pojawia się trop zaskakujący, ale przecież nie niemożliwy: Dawidek został porwany i wywieziony na wschód!
Jerzy Dziewulski, doświadczony antyterrorysta i były szef ochrony prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, w rozmowie z Super Expressem:
Nie znamy motywów jego [ojca Dawidka] działania. Człowieka już nie ma, więc nie ma motywu. Nie ma tego, co stanowi podstawę wszelkich działań kryminalnych. Są tylko różne wersje, które trzeba sprawdzić - jedna z nich na pewno mówi (...) o przekazaniu dziecka komuś innemu.
Jerzy Dziewulskie mówił to w kontekście wznowionych i wciąż nieskutecznych poszukiwań w rejonie węzła autostradowego Konotopa. Tam właśnie Paweł Ż. zatrzymywał się dwa razy i spędził prawie 40 minut. Może czekał na kogoś, komu przekazał Dawidka? Może poszukiwania w tamtym rejonie do niczego już doprowadzą, bo Dawidek jest już daleko stąd, np. w Rosji?