Warszawscy policjanci z wydziału do walki z przestępczością samochodową badali sprawę kradzieży Toyoty Auris, która zniknęła z parkingu na ul. Dzieci Polskich w Warszawie. Trop zawiódł ich do Kobyłki w powiecie wołomińskim. Z ich informacji wynikało, że działa tam prężnie dziupla samochodowa.
W piątek (28 stycznia) funkcjonariusze pojechali pod wskazany adres. - Po wejściu na posesję usłyszeli charakterystyczne dźwięki dochodzące z budynku gospodarczego. Przypominały one odgłosy demontowania samochodu, dlatego postanowili przez otwarte okno wejść do środka – powiedziała Edyta Adamus z policji.
Doświadczenie ich nie zawiodło. W środku było dwóch panów, który byli kompletnie pochłonięci rozbieraniem samochodu. Na widok policji rzucili narzędzia i zaczęli uciekać! Daleko jednak nie zaszli i po chwili leżeli już na ziemi skuci kajdankami. - Policjanci, mimo że pochodzące od toyoty nr-y VIN zostały częściowo zniszczone, ustalili, że pojazd został skradziony z ul. Dzieci Polskich w Warszawie, a bezpośrednio po kradzieży trafił do dziupli na terenie Kobył – powiedziała policjantka.
Paserzy rozkręcali samochód. Policjanci weszli przez okno
Obaj paserzy trafili do policyjnej celi. Sąd zadecydował o zajęciu ich majątku. Za popełnione przestępstwo grozi im wieloletnia odsiadka.
Polecany artykuł: