Niesprzątnięty z dachów budynków śnieg roztapia się i woda zalewa mieszkania na ostatnich piętrach.
- Woda leje mi się do mieszkania od tygodnia. Zbieram ją do wiader i misek. Zalała mi już gniazdka elektryczne i telewizor, ze ścian oblazła tapeta - skarży się Bogumiła Formal (76 l.), mieszkanka kamienicy przy ul. Górczewskiej.
Przeczytaj koniecznie: Warszawa: Pękła rura z gorącą wodą (VIDEO!)
Gigantycznym problemem jest usuwanie lodu i śniegu z dachów budynków. Administratorzy, zamiast wynająć firmę, która usunie śnieg i skuje lód, zamykają chodnik. A to oznacza, że nie ma jak przejść ulicą. Najgorzej, gdy biało-czerwoną folią zagradzane jest dojście do przejścia dla pieszych. Tak jest na skrzyżowaniu Mazowieckiej i Kredytowej.
- To koszmar! Nie ma jak przejść, bo zamknęli mi zebrę - denerwuje się Jan Komosa (52 l.), kurier. - Jak mam bezpiecznie przejść na drugą stronę ulicy? Muszę iść bokiem jezdni, którą pędzą samochody - dodaje poirytowany.
Bardzo często specjalistyczne samochody z wysięgnikami muszą zająć całą szerokość jezdni. Wtedy koszmar przeżywają kierowcy, którzy są skazani na objazdy lub męczą się w korkach. Kłopotów ze śniegiem jest bez liku.
- Dziennie mamy około 500 zgłoszeń o zalegającym śniegu. Zawsze wysyłamy na miejsce naszych ludzi, którzy powiadamiają straż pożarną - informuje Monika Niżniak, rzeczniczka straży miejskiej. - Rano spadająca bryła lodu raniła kobietę przechodzącą ulicą Mokotowską - dodaje rzeczniczka.
Śnieg jest też przyczyną katastrof budowlanych. W czwartek zawalił się budynek gospodarczy w Wilanowie, a wczoraj runął parterowy dom przy Płockiej na Woli. - Niech ta wiosna już przyjdzie, bo nie wytrzymam! - denerwuje się Jan Komosa.