Zbigniew K. († 63 l.) z Jedliny (woj. mazowieckie) ponad 40 lat pracował jako kierowca samochodu ciężarowego. Był wyśmienitym kierowcą. Objeździł swoim tirem całą Europę i nigdy nie spowodował wypadku ani nawet niegroźnej kolizji. Wiadomość o tym, że jadąc prostą drogą rozbił się na drzewie sprawiła, że brat ofiary Grzegorz K. (53 l.) zaczął coś podejrzewać. Tym bardziej, że Zbigniew tuż przed śmiercią pokazał mu wiadomości z pogróżkami.
Do wypadku doszło kilka minut przed północą w rejonie miejscowości Oleśnica na trasie z Siedlec do Garwolina. Pan Zbigniew wracał właśnie z pracy do domu. Jednak na kilka kilometrów przed Oleśnicą zderzył się z innym samochodem. Wyprzedzające auto zahaczyło o lusterko w jego pojeździe. Mężczyzna nie zatrzymał się tylko jechał dalej. Przypomniał sobie, że w aucie, które mogło specjalnie uszkodzić jego lusterko, mogą jechać osobnicy, którzy wcześniej grozili mu.
Mężczyzna wcisnął gaz. Chciał jak najszybciej znaleźć się na swoim podwórku. W lusterku wewnątrz kabiny zobaczył, że jedzie za nim jakiś samochód. Stracił na moment orientację i z ogromną siłą uderzył w drzewo. Zmarł na miejscu zdarzenia pomimo długiej reanimacji.
– Widziałem jak umiera mój brat – mówił reporterowi „Super Expressu” ze łzami w oczach Grzegorz K., brat Zbyszka.
− Nie wierzę, że się rozbił się przypadkiem. Był za dobrym kierowcą, żeby nie zapanować nad samochodem. Teraz w tym tygodniu sprawdzałem kamery rozmieszczone po drodze i wyraźnie widziałem, ze brata ktoś gonił. Widziałem, też SMS-y z pogróżkami, które dostał kilka dni przed śmiercią. Za groźbami na pewno stoi jedna osoba z najbliższej naszej rodziny, która bardzo nagannie zachowała się wobec brata – ociera łzy płynące po policzkach.
Sprawę tragicznego wypadku bada siedlecka prokuratura. Śledczy są w posiadaniu wszystkich istotnych informacji. – W chwili obecnej trwa śledztwo i za wcześnie, by ustosunkować się co do przyczyn zdarzenia – słyszymy.