Sąd Okręgowy Warszawa - Praga przedstawił we wtorek kolejny dowód w sprawie śmiertelnego pobicia Roberta Brylewskiego. To nagranie z monitoringu z nocy 28 stycznia 2019r. - wówczas Tomasz J. (41 l.) skatował muzyka na klatce schodowej i w mieszkaniu przy ul. Targowej. Brylewski zmarł pół roku później. Biegli uznali, że przyczyną jego śmierci były następstwa doznanych w styczniu obrażeń głowy. Filmy z monitoringu, które we wtorek pokazał sędzia Adam Radziszewski mrożą krew w żyłach. Córka muzyka, Ewa Brylewska poprosiła o opuszczenie sali. Nie chciała oglądać nagrania, na którym widać, jak jej ojciec jest bity przez Tomasza J.
Policjanci musieli użyć broni. Poszukiwany chciał rozjechać funkcjonariusza!
Nagrania zarejestrowały, jak oskarżony wysiada z taksówki obok sklepu z alkoholem, tuż przy bramie kamienicy, w której mieszkał znany muzyk. Tomasz J. był kompletnie pijany, zataczał się, nie mógł utrzymać równowagi. Wszedł do klatki schodowej, z której po chwili - dosłownie jak z procy - wylatuje Robert Brylewski. Tomasz J. wybiega zaraz za nim i zadaje mu kolejne ciosy. Gdy muzykowi udaje się wstać, ucieka w samych skarpetkach do pobliskiego sklepu, najprawdopodobniej szukając pomocy. Z filmu nie wynika czy tam ją otrzymał. Ze śledztwa wiadomo natomiast, że gdy Brylewski wrócił do kamienicy, Tomasz J. po raz kolejny dopadł go na klatce schodowej. Oskarżonemu grozi dożywocie.