Kartony, puszki i butelki, stare czasopisma oraz ubrania. To tylko część z przedmiotów, które mężczyzna zbierał ze śmietników Mirosław Z. przez lata usypywał z nich coraz większe stosy, aż w końcu, sięgnęły one aż po sufit.
- Robale i potworny odór! To właśnie wydobywa się z tego mieszkania. Mój lokal położony jest dwa piętra niżej, ale i tak nie sposób tego wytrzymać - żali się Joanna Koblak (24 l.), lokatorka bloku.
Po wielu miesiącach skarg włodarze dzielnicy wreszcie zdecydowali się coś zrobić z tym bałaganem. W czwartek urzędnicy zjawili się w mieszkaniu Mirosława Z. Mężczyzna po pertraktacjach zgodził się na przymusowe sprzątanie.
Lokatorzy budynku czekają na nie od lat. Jednak będą musieli uzbroić się jeszcze w cierpliwość
- Możliwe, że sprawę uda się załatwić w przyszłym tygodniu. Obowiązują nas jednak procedury, bo to, co nam może wydawać się śmieciem, dla kogoś innego może mieć wielką wartość. Dlatego wszystkie te rzeczy trzeba będzie posortować - wyjaśnia Alfred Paplak ze straży miejskiej.