„Aż wstyd powiedzieć, co było dalej! Wszyscy na siebie poupadali” - scena niczym ze słynnej „Rzepki” Juliana Tuwima rozegrała się dziś rano przy wejściu na peron metra Centrum.
Mieszkańcy jechali w dół dość stromymi schodami. Nagle schody przyspieszyły i to nawet kilkukrotnie! Ludzie stracili równowagę i niczym domino zaczęli spadać, popychając i tratując kolejne osoby. Wszyscy zatrzymali się dopiero na dole – stos ludzkich ciał, plątanina rąk, nóg, pomieszana z przekleństwami, krzykami i jękami bólu. Na miejscu szybko pojawiły się służby metra, karetki i cztery zastępy strażaków.
Cztery osoby zostały ranne, trzy zabrane do szpitala. Na szczęście skończyło się na potłuczeniach i otarciach. Nikt nie złamał ręki ani nogi – relacjonuje st. kpt. Piotr Antonowicz z miejskiej straży pożarnej.
Schody zostały wyłączone. Co się tak właściwie stało, że nagle dostały takiego „zrywa”? - Jeszcze nie wiadomo. Ekipy szukają przyczyny tej awarii – mówił dziś po południu Maciej Czerski z Metra Warszawskiego. Coś takiego zdarzyło się w metrze po raz pierwszy. Ale awarie schodów to na stacjach chleb powszedni. Na stacji Politechnika schody prowadzące w stronę Trasy Łazienkowskiej stoją nieruchome od maja. Tam zawiodła wyciągarka. Udało się ją naprawić. Ale schodów nie można uruchomić, bo firma Otis popełniła błędy w dokumentacji. Nie wiadomo kiedy ruszą a Metro naliczyło firmie 64 tys. zł kary.