Warszawa. Czy miasto jest gotowe na prawdziwe zagrożenie? Rozmawialiśmy z mieszkańcami o porannym teście systemów alarmowych
Poranny test systemu alarmowego, który odbył się o godzinie 11, wywołał liczne reakcje wśród mieszkańców stolicy. Choć wiele osób spodziewało się syren, ich dźwięk przypomniał im o zagrożeniach, które w obecnej sytuacji na świecie − wydają się coraz bliższe. Warszawiacy, z którymi rozmawiał reporter „Super Expressu”, wyrażali różne opinie, ale jeden temat powracał regularnie – brak przygotowania miasta na realne zagrożenie.
Hanna Kozera (71 l.) nie ukrywała swojego niepokoju: − Słyszałam te syreny i od razu pomyślałam o wojnie. Wszystko teraz do tego prowadzi. Tam, gdzie mieszkam, nawet nie wiem, gdzie są schrony. Miasto powinno myśleć o tym wcześniej. Jakby syreny zawyły nagle, pewnie bym się przestraszyła. Stałabym po prostu, słuchając tego dźwięku, albo próbowała wrócić do domu − powiedziała.
Podobne odczucia miał Kacper Szkiełko (18 l.), pracownik Miejskich Zakładów Autobusowych. − Zostaliśmy poinformowani przez wiadomość SMS z alertem RCB, ale gdyby coś się naprawdę działo, pewnie kierowałbym się do metra. Stare stacje od Kabat do Politechniki były budowane z myślą o bombardowaniach, więc to najlepsze miejsce. Jeśli byłbym w domu, zabrałbym psa i najpotrzebniejsze rzeczy, jak telefon, ładowarkę, radio, a na końcu jedzenie − mówi.
Młodzi ludzie również zwracają uwagę na brak odpowiedniej infrastruktury kryzysowej w Warszawie. Wiktor Wójcik (19 l.) przyznał: − W metrze nie słyszeliśmy alarmu, ale gdyby syreny zawyły bez uprzedzenia, najpierw sprawdziłbym, co się dzieje. To podstawowa wiedza, żeby mieć przy sobie najpotrzebniejsze rzeczy i być gotowym na ewentualną ewakuację. To wszystko wymusza na nas sytuacja na świecie − usłyszeliśmy.
Jeszcze bardziej dosadnie na temat swojego bezpieczeństwa wypowiedziała się pani Jolanta, która zareagowała z przerażeniem: − Pewnie bym się schowała do szafy. Tylko tyle mi zostało, bo w Warszawie nie ma schronów. W mojej okolicy są jedynie garaże podziemne. Miasto powinno oznaczyć miejsca, gdzie takie schrony się znajdują. To by pomogło przy ewentualnej ewakuacji − mówi.
Podczas gdy niektórzy mieszkańcy czuli się zaniepokojeni, inni podkreślali, że wiedzieli o planowanych ćwiczeniach. Joanna Borak (72 l.), mająca przeszkolenie wojskowe, powiedziała: − Wiedziałam, że syreny będą wyły. Otrzymałam powiadomienie SMS-em. Gdyby wyły bez uprzedzenia, przygotowałabym walizkę z niezbędnymi rzeczami i udałabym się do bezpiecznego miejsca – najpewniej do schronu − słyszymy.
Pomimo informowania o alarmie za pomocą SMS-ów i innych kanałów, wielu mieszkańców wciąż odczuwa brak pewności co do procedur na wypadek prawdziwego zagrożenia. Jak zauważyła Natalia Sobolewska (19 l.): − Syren nie słyszałam w metrze, ale dostałam SMS-a z alertem. Pewnie, gdyby syreny zawyły nagle, najpierw sprawdziłabym w telewizji, co się dzieje. Jednak gdzie mogłabym się schronić? Pewnie stacja metra byłaby najlepszym wyborem − powiedziała reporterowi „Super Expressu”.
W ramach Tygodnia Bezpieczeństwa miasto prowadzi różne działania mające na celu uświadomienie mieszkańców, jednak wypowiedzi warszawiaków pokazują, że czują się niepewnie w sytuacji potencjalnego kryzysu. Brak schronów, niedostateczne informacje o miejscach schronienia oraz ogólny strach o przyszłość to tematy, które pojawiają się w rozmowach z mieszkańcami.
Na terenie miasta do soboty będą prowadzone dalsze spotkania i konsultacje dotyczące bezpieczeństwa, podczas których mieszkańcy będą mogli porozmawiać z ekspertami. Syreny zawyły dziś testowo, ale czy Warszawa jest gotowa na prawdziwy kryzys?
Listen on Spreaker.