Dyrektor schroniska Henryk Strzelczyk przysłał wiadomość do redakcji. - Zazwyczaj odmowy są w przypadku, gdy nakłada się kilka czynników. Trzeba podkreślić, że nie każdy pies nadaje się do każdego domu. Nala jest psem lękliwym a do tego bardzo młodym i energicznym. Wymaga opiekuna, który będzie potrafił sobie z nią nie tylko poradzić ale pomóc pokonać jej lęki i zapewnić komfort psychiczny - tłumaczył w niej.
- Ponadto lękliwego psa nie można samemu zostawiać na posesji bo w sytuacji stresowej np burza, hałas pies może się podkopać lub wspiąć po nawet bardzo wysokim ogrodzeniu. Złe dobranie psa do adopcji zazwyczaj kończy się zwrotem psa do schroniska i traumą nie tylko dla psa ale i osoby adoptującej. Stanowczo zaprzeczamy też, by opiekunki czy wolontariuszki użyły słów "niedołężna i... za stara!" - napisał dalej dyrektor Strzelczyk.
Tymczasem prosząca o zachowanie anonimowości czytelniczka opisała podobne perypetie swoich rodziców (oboje w wieku ok. 60 lat), którzy również chcieli adoptować suczkę ze schroniska na Paluchu. Bezskutecznie. Przy okazji również spotkali się z bardzo nieprzyjemnymi zachowaniami jednego z wolontariuszy. A suczka podobno wciąż czeka na nowy dom.
- Nie znam tej sytuacji, nie znam tej Pani, ani psa. Wiem natomiast jak bardzo ludzie potrafią być rozgoryczeni po odmowie adopcji. Kwestia wieku osób adoptujących jest oczywiście dla nas ważna, ale przecież zdarzają się adopcję psów przez ludzi po 70-stce. Nie ma z tym problemu, dopóki wiemy, że w razie potrzeby jest ktoś z rodziny, kto zaopiekuje się tym psem. Często mamy zwroty starszych psów po 10 czy nawet 13 latach, bo właściciel zmarł lub przebywa w szpitalu i nikt z rodziny nie chce zaopiekować się psem - pisze z kolei Monika, która jest wolontariuszką na Paluchu.
- Podawana przez nas karma ma dobry skład i zawiera wszystkie potrzebne wartości odżywcze (na stawy, nerki itd.) Psy mają opiekę weterynarzy, są też behawioryści, którzy pracują z psami lękliwymi, agresywnymi i z różnymi innymi problemami. My również jesteśmy szkoleni jak z takimi psami postępować i pracować. Wychodzimy z nimi na spacery, odbieramy telefony w sprawie adopcji, jeździmy na różne akcje w celu promocji psów. Wkładamy w opiekę nad psami dużo czasu i serca i zależy nam na znalezieniu jak najlepszych domów dla naszych podopiecznych - dodaje Monika.
I właśnie dobro czworonogów jest w tym wszystkim najważniejsze. Wygląda na to, że w tym konkretnym przypadku zabrakło porozumienia, życzliwości i empatii. Bo przecież pani Wioletta chciała Nali zapewnić ciepły, bezpieczny i kochający dom. I na pewno tego samego też chcieli dla tej uroczej suczki pracownicy i wolontariusze z Palucha. Może wciąż jeszcze nie jest za późno?
Polecany artykuł: