Pani Monika od 2006 roku pracowała w Wydziale Zasobów Lokalowych urzędu na Pradze Północ. Dariusza Wolke poznała wiele lat później, kiedy objął stanowisko wiceburmistrza tej dzielnicy.
- Nasza znajomość zaczęła się w 2015 roku zaraz po wyborach – mówi kobieta. Jej zdaniem burmistrz zaczął odwiedzać ją w pokoju. - Przychodził do mnie non stop – opowiada i przyznaje, że nie czuła się wtedy komfortowo. Dlaczego więc godziła się na takie relacje? - Bałam się, że stracę pracę. Jestem samotną matką – odpowiada.
Później burmistrz Wolke trafił do urzędu dzielnicy na Śródmieściu. - Wtedy te relacje ostygły. Były tylko sms- owe – twierdzi pani Monika i mówi, że wszystko nasiliło się pod koniec ubiegłego roku.
Wtedy Wolke miał próbować odnowić kontakt. Pisali do siebie wyuzdane wiadomości, urzędniczka wysyłała mu nagie zdjęcia. Miały też być rozmowy o pracy. - Obiecywał mi lepszą pracę, powrót na poprzednie stanowisko, awans – wymienia rzekome obietnice Wolkego pani Monika.
– Korespondencja pochodzi z zeszłego roku, kiedy między nami nie było żadnej zależności służbowej. Nigdy nie pozwoliłbym sobie na takie teksty z kimś, kto mi podlega służbowo – twierdzi Dariusz Wolke i zaprzecza, że padły z jego strony jakiekolwiek obietnice dotyczące awansu czy zmiany stanowiska Pani Moniki. – Ta dziewczyna złamała tajemnicę korespondencji –dodał burmistrz.