Masz "niewłaściwy strój", "nie ma Cię na liście gości", "impreza zamknięta" albo po prostu: "nie, bo nie". Znacie to? Warszawskie kluby jak żadne inne słyną z ostrej selekcji. Na imprezę nie dostanie się osoba w (subiektywnym zdaniem selekcjonera) niewłaściwym stroju czy ta, która nie należy do tzw. "warszawki" (prr... nie lubimy tego pojęcia). Jakie są więc dobre i złe strony selekcji w stołecznych klubach? Czy w ogóle jest ona potrzebna? I jakie czynniki decydują o tym, czy zostaniemy wpuszczeni do lokalu?
Polecany artykuł:
Jedno jest pewne: ze swojej decyzji selekcjoner nie musi się nikomu tłumaczyć. Ten bardziej uprzejmy przed odmówieniem nam wejścia na imprezę zerknie jeszcze przelotnie na listę gości, po czym z przykrością stwierdzi, że nie ma tam naszego nazwiska. Mniej dyskretny da do zrozumienia, że nie wyglądamy wystarczające "ekskluzywnie", a tym samym nie wpisujemy się w wizerunek miejsca. Rzuci spojrzenie na nasze buty (panie bez wystarczająco wysokich obcasów w wielu miejscówkach nie mają czego szukać) lub zegarek. I tak okaże się, że nawet w pozornie pustym klubie trwa właśnie "impreza zamknięta".
Chodzi o to, by panowie wyglądali na posiadaczy wystarczająco grubego portfela i z radością kupowali przy barze kolejne drinki. Dziewczyny powinny natomiast przyciągać takich osobników. Muszą być więc wystarczające atrakcyjne: najlepiej szczupłe, młode i względnie dobrze ubrane. Bo w tych miejscach wcale nie chodzi o zabawę, ale o to, by znaleźć się w gronie "wybranych" bywalców modnych stołecznych klubów. Wśród takich wymienia są ostatnio BĄTĄ, Bal, Syreni Śpiew, nieco starsze Platinium Club oraz DeLite, a także nowo otwarty The View. Tym, który wydaje ostateczny sąd, czy do pasujemy do miejsca, jest per Selekcjoner.
Skutkiem selekcji bywa często rozdzielenie grupy osób (lub nawet pary!) wybierającej się do klubu, bo - zdaniem selekcjonera - jedna z nich nie pasuje do miejsca. "Wy dwie wchodzicie, reszcie dziękujemy" - słyszą niedoszli klienci. Dlaczego? Bo właściciele klubów tak chcą i mają do tego pełne prawo. Ludzie na post-imprezowych zdjęciach muszą być przecież piękni i wyjściowi. Muszą przyciągać kolejnych. I w prawdzie część postrzega takie praktyki jako arogancję, ale "wybrani" twierdzą często, że faktycznie wolą bawić się w wyselekcjonowanym gronie...