Dokumenty, oczyszczone i zabezpieczone można dziś oglądać na wystawie w MPW. To jak dotąd największa znana kolekcja tych unikatowych dokumentów. Jak ustalili historycy Muzeum, dokumenty zostały odebrane powstańcom w obozie jenieckim Lamsdorf na Śląsku. W 1944 r. do obozu w Lamsdorf przywieziono ok. 6 tysięcy powstańców warszawskich, m.in. rotmistrza Witolda Pileckiego, płk. Jana Rzepeckiego, ppłk. Franciszka Rataja, cichociemnego Stefana Bałuka, Aleksandra Gieysztora, Leona Schillera czy Romana Bratnego. 17 marca 1945 roku do stalagu wkroczyły oddziały Armii Czerwonej. Co działo się z legitymacjami powstańców przez kolejnych 75 lat? Czy po wojnie służyły komunistycznej bezpiece do prześladowań żołnierzy Armii Krajowej? Na te pytania nie znaleziono odpowiedzi. Być może rąbka tajemnicy mógłby uchylić starszy mężczyzna, który przyniósł żółtą kopertę z napisem "Leg". Nie przedstawił się, nie podzielił wspomnieniami. Zostawił pakunek i wyszedł. - Może wróci by opowiedzieć nam tę historię? - zastanawiają się pracownicy Muzeum Powstania. Choć na to nie liczą. - Może specjalizował się w tym, by być niewidocznym - sugeruje dyrektor Muzeum Powstania Jan Ołdakowski. Na rynku na aukcjach taka kolekcja dokumentów mogłaby być warta fortunę bo są tam PRAWDZIWE PEREŁKI i nazwiska wielkich bohaterów...
O tym w tekście poniżej...
O dokumentach bohaterów Powstania Warszawskiego i o tym co jeszcze zostało do ustalenia opowiada GALERIA i nagranie WIDEO
Kolekcja warta nawet milion złotych!
- Taka kolekcja mogłaby być warta na aukcjach nawet milion złotych! - przyznaje Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania. Dla nas ma przede wszystkim gigantyczną wartość historyczną - dodaje.
W kolekcji dokumentów, które w sensacyjny sposób trafiły do Muzeum Powstania Warszawskiego są na przykład legitymacje podpisane powstańcom przez rotmistrza Witolda Pileckiego. Pilecki był wśród 6 tys. powstańców zwiezionych do Stalagu Lamsdorf w 1944 roku. Ale jego legitymacji nie ma.
- Dokumenty zawierają podstawowe dane: stopień, pseudonim i imię, nazwisko, czasem odcisk kciuka, adnotacje przydziału, niekiedy zapis o posiadanej broni czy adnotację, że właściciel dokumentu miał prawo dokonywać aresztowań - opowiada Katarzyna Utracka z Muzeum Powstania Warszawskiego.
Niezwykłego, niespodziewanego odkrycia dokonał też fotograf Muzeum Powstania Warszawskiego Michał Zajączkowski, który dostał za zadane zrobić fotografie kolekcji. - Ku mojemu zaskoczeniu jedna z pierwszych legitymacji, które wziąłem do sfotografowania, to była legitymacja mojego dziadka Rajmunda Zajączkowskiego! Dla mnie to był niezwykły moment. Taki przypadek! Nie wiedziałem, że był w tym obozie. Dla niego to co przeszedł, było traumą. Nie chciał dzielić się obficie wspomnieniami ani z moim tatą ani ze mną - opowiada nam wzruszony Michał Zajaczkowski.
Jeden żyjący powstaniec odzyskał legitymację
Tylko jeden z właścicieli odkrytych dokumentów żyje. To naukowiec Ireneusz Rudnicki (w powstaniu kapral podchorąży "Emir"). Mieszka w USA.
- Skontaktowaliśmy się z nim. Był niezwykle wzruszony, gdy usłyszał, że odnalazła się jego legitymacja z czasów powstania. Jego żona również była w powstaniu. Ona swoją legitymację zachowała. On natomiast opowiedział, że pamięta, że zabrano mu ją w obozie Lamsdorf podczas rewizji. Później już nie wie co się z nią działo - mówi nam dyrektor MPW Jan Ołdakowski.
Nie wszystkie nazwiska czy pseudonimy powstańców widoczne na legitymacjach udało się zidentyfikować. Do czterech nazwisk z legitymacji Muzeum Powstania dopasowało nieśmiertelniki, które miało w zasobach archiwum. Ale jest 20 takich dokumentów, które zawierają tylko pseudonimy. Nie wiadomo czyje. Możliwe, że pod nimi ukrywają się żołnierze Armii Ludowej, którzy również brali udział w powstaniu ale nie chcieli się ujawniać. Pokazujemy kilka tych niezidentyfikowanych legitymacji w GALERII. Obejrzyjcie czy komuś z kimś się kojarzą. Muzeum Powstania Warszawskiego czeka na informacje.