Zbrodnie, których Jerzy B. (52 l.) dokonał w lutym i sierpniu 2013 r., owiane były tajemnicą. Mówiło się w stolicy o seryjnym mordercy polującym na właścicieli nieruchomości. 22 lutego Jerzy B. zadźgał 71-letniego lekarza, z którym umówił się w domu przy ul. Fucika pod pretekstem kupna willi. Pół roku później, w sierpniu od ciosów nożem zginęła Elżbieta S., która umówiła się z Jerzym B. w domu, który chciała wynająć. Zimny oprawca wpadł w końcu przez własny błąd. Pod koniec lutego tego roku włączył telefony, z których dzwonił do swoich ofiar.
Funkcjonariusze z wydziału zabójstw zatrzymali Jerzego B. we wtorek wieczorem, kiedy podjeżdżał pod swój dom przy ul. Pileckiego. Podejrzewany o dwa morderstwa mężczyzna na widok policjantów oniemiał, nie stawiał jednak oporu. - Materiał dowodowy wskazuje właśnie na Jerzego B. - mówi st. asp. Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji. Mimo ewidentnych dowodów Jerzy B. uparcie nie przyznaje się do winy i składa sprzeczne zeznania. Nie wiadomo także, co było motywem zbrodni. - Ofiary nie zostały okradzione - dodaje st. asp. Mariusz Mrozek.
Zobacz też: Morderca z Gubina skazany. Dożywocie za ucięcie głowy!
Prokuratura już wie, jak działał zabójca. - Telefony znalezione przy tym mężczyźnie to te, które wykorzystywane były do rozmów z ofiarami. Później aparaty zostały wyłączone. Jednak w rok po pierwszym zabójstwie podejrzany je włączył i zaczął nawiązywać kontakty z osobami sprzedającymi nieruchomości. Zachodziło więc podejrzenie, że planuje on dokonanie kolejnego przestępstwa - mówi Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Prokuratura zamierza wysłać zbrodniarza na badania psychiatryczne. Wczoraj sąd zadecydował o zamknięciu go na trzy miesiące w areszcie. Za zabicie dwóch osób grozi mu dożywocie.