Grzybowa kuracja wymaga odpowiedniego stroju do chodzenia po lesie, butów z cholewkami, na wypadek konsekwencji nadepnięcia żmii zygzakowatej na ogon, koszyka na grzyby i małego nożyka. Poza tym tylko czasu i chęci. Łatwo powiedzieć, pojechać do lasu. Nie każdy las w okolicy jest grzybowy. W większości można spotkać jedynie psy biegające bez smyczy, ich właścicieli przekonanych, że użyźniają one las oraz liczne dowody na to, że musi to być wyjątkowo żyzny zagajnik. A mimo to nie rosną w nim grzyby.
Z dala od Koszykowej
Zdradzamy więc miejsca w okolicy Warszawy, do których jesienią pielgrzymują wytrawni grzybiarze. Poznaje się ich po tym, że wychodzą z lasu z pełnym koszykiem, w momencie kiedy amatorzy wchodzą do niego z pustym. Pośród amatorów krąży nawet złośliwa pogłoska, jakoby wytrawni sypiali w lesie aby o świcie być u celu. Dokąd więc na grzyby? Do Lasu Kabackiego. To największy park miejski stolicy, z należącym do niego Parkiem Kultury w Powsinie. W lesie Kabackim, na obrzeżach mniej gęstym, z większym dostępem światła, grzyby wyrastają jeden za drugim już pod koniec sierpnia.
Poranne marki
Kolejne mekki grzybiarzy to okolice Starej Miłosnej, Międzylesia i Starej Wsi – miejscowości położonej kilka stacji kolejowych za Otwockiem. Sam Otwock, leżący zaledwie 30 km na pd.-wsch. od centrum Warszawy jest często polecany grzybiarzom, ale niesłusznie. Lasy otwockie, najczęściej jednolicie sosnowe, są poprzecinane drogami i pełno w nich pojedynczych domów i zarośli. W większości nie nadają się do szukania grzybów. Co innego okolice Otwocka: te są grzybowe. Podobnie jak Puszcza Słupecka, rozciągająca się za Markami.