23 marca wieczorem pani Sylwia źle się poczuła. - Żonę bolała głowa, mówiła, że sztywnieje je kark, robiło jej się ciemno przed oczami, miała problemy z mówieniem i chodzeniem – opowiada Jacek Król. Wezwał pogotowie. Pani Sylwia trafiła na izbę przyjęć szpitala przy ul. Batorego w Otwocku. Tam lekarz Eugeniusz S. stwierdził, że doszło do zatrucia narkotykami, zlecił podstawowe badania i podał kroplówkę z paracetamolem. Jak się potem okazało nie stwierdzono obecności narkotyków.
A w nocy kobieta dostała rozległego wylewu. O tym w szpitalu zorientowano się dopiero rano. Natychmiast przewieziono ją do szpitala w Międzylesiu, później na Banacha, gdzie wykonano trepanację czaszki. Nie wiadomo czy kobieta przeżyje. Pan Jacek nie może pogodzić się z tragedią. - Gdyby lekarz od razu udzielił jej właściwej pomocy dziś nie byłaby w śpiączce – mówi zrozpaczony mąż. Zawiadomił prokuraturę o możliwości narażenia pacjentki na utratę zdrowia i życia.
Śledczy wszczęli już postępowanie a w otwockim szpitalu powołano specjalną komisję, która ma wyjaśnić sprawę - Sprawdzimy wszystko bardzo dokładnie – informuje Tomasz Koper dyrektor ds. medycznych. Dramatem państwa Królów poruszeni są też samorządowcy. - Jeśli lekarz nie wykonał należycie swoich obowiązków, natychmiast zostaną wyciągnięte konsekwencje – deklaruje wicestarosta otwocki Krzysztof Kłósek.