Polecany artykuł:
- Kiedy piątego stycznia dostała wypis do domu, coś złego zaczęło się z nią dziać - mówi Olga Guz. - Piątego wyszłyśmy i tego samego dnia po paru godzinach wróciłyśmy. Zrobiła się czerwona, sina, mokra, dzień później miała rentgen. Wtedy okazało się, że coś ma. Kiedy pytałam, jak mogło do tego dojść, to sugerowano, że to moje zaniedbanie, że chyba karmię dzieci igłami - opisuje.
W karcie wypisu nie było mowy o tym, że dziewczynka ma coś w drogach oddechowych. Choć, jak się później okazało, igła była widoczna na zdjęciu rentgenowskim zrobionym w grudniu. Szpital nie komentuje tej sprawy. Zawiadomił jednak o tym prokuraturę.
- Dochodzenie jest prowadzone dwutorowo. W grę wchodzi odpowiedzialność osób sprawujących opiekę zarówno poza szpitalem jak i w szpitalu. Badane jest tutaj działanie, które mogło wpłynąć negatywnie na stan zdrowia dziecka, a także wszelkie zaniechania i przeoczenia - mówi Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
>>> Warszawa: Ważne zmiany dla właścicieli psów. Co ze spacerem bez smyczy?
Matka dziewczynki poinformowała o wszystkim Rzecznika Praw Pacjenta. Dziecko przebywa teraz w stołecznym szpitalu przy Żwirki i Wigury. Jego stan na szczęście jest coraz lepszy. W poniedziałek przejdzie zabieg usunięcia igły. Więcej o skandalicznej sytuacji w materiale Agaty Sulińskiej, która rozmawiała między innymi z Olgą Guz, mamą dziewczynki: