Malutki Filipek z Nowego Dworu Mazowieckiego miał niespełna trzy miesiące, gdy we wrześniu tego roku zmarł z powodu brutalnego pobicia przez Łukasza R., konkubenta swojej matki. Oboje siedzą dziś w areszcie. Prokuratura po sekcji wydała ciało chłopca, a obowiązek pochówku przejęli urzędnicy MOPS z Nowego Dworu Mazowieckiego. Pracownicy opieki szybko zajęli się formalnościami, ale w tym pośpiechu „zapomnieli” o osobie duchownej, która pomodli się nad grobem maluszka. Chcieli go po prostu włożyć do grobu bez ceremonii religijnej. Interweniowała rodzina Filipka. – To, co się działo, jest po prostu nie do opisania. Brakuje sił i nerwów, by opisać podejście urzędników – załamują ręce. Kierowniczka ośrodka pomocy rozumie niepokój rodziny. – To nie jest nasza wina. Tak wynika z naszej oferty. Organizujemy pochówki na terenie Nowego Dworu, bo koszty są mniejsze. Zamieszania narobił dziadek, który chciał, żeby pochówek odbył się w grobie rodzinnym w Legionowie – przekonuje Elżbieta Mikiel, dyrektor MOPS w Nowym Dworze Mazowieckim.
Po wielu stresujących dniach pogrzeb Filipka w końcu się odbył. Dziecko w trumience zostało złożone w rodzinnym grobie na cmentarzu w Legionowie. Urzędnicy z Nowego Dworu nie zamówili ani nie zapłacili jednak za księdza. Zrobił to zakład pogrzebowy. – Ale w końcu pogrzeb się odbył z księdzem i wszystko zostało zrobione tak, jak trzeba – podsumowuje Elżbieta Mikiel.