Nagranie powstało 25 listopada. Widać na nim, jak śmierdzący szlam wypuszczany z samochodu ląduje w rowie przy śmieciowej górce. Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania, do którego należy wysypisko na Radiowie, tłumaczy, że to tylko awaria. - To standardowa procedura w przypadku awarii przepompowni - przekonuje prezes MPO Krzysztof Bałanda (57 l.), który wczoraj osobiście zabrał głos w sprawie. Wyjaśnia, że ciecz to odcieki z wysypiska, które trzeba było odessać z przepompowni i wylać do zabetonowanego rowu, który otacza górę. Stamtąd drenami podziemnymi spływają one... znów do przepompowni, tyle że już naprawionej.
Przeczytaj: Warszawa. Kontrolerzy sprawdzą twoje śmieci
- MPO nas truje! - denerwują się mieszkańcy, którzy nie wierzą, że to incydent. - To, co spływa z wysypiska do kanalizacji, trzykrotnie przekracza normy! MPO tłumaczy się awarią, ale to nie był jednostkowy przypadek - mówi Bogdan Bajak (47 l.) ze stowarzyszenia Czyste Radiowo. Mieszkańcy twierdzą, że wielokrotnie widzieli tam szambiarki, o czym poinformowali już Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. - Przynajmniej raz na miesiąc na wysypisko wjeżdża szambiarka, także z powodu kontroli pomp. Ale ta ciecz nie dostaje się do ziemi - wyjaśnia prezes MPO. Kontroli się nie boi. Żadna dotąd nie wykazała nieprawidłowości.
Stowarzyszenie Czyste Radiowo powstało kilka tygodni temu, gdy okazało się, że wysypisko MPO, które według deklaracji miało już być zamknięte, a nagle zaczęło jeszcze bardziej śmierdzieć, będzie czynne do końca 2016 roku. Wczoraj przedstawili swoje obawy urzędnikom na nadzwyczajnej sesji rady dzielnicy Bielany na temat wysypiska. Pokazali im nagrany film. - Zarząd Bielan wyraża stanowczy sprzeciw wobec zwiększenia ilości odpadów wywożonych na wysypisko - usłyszeli od Grzegorza Pietruczuka, wiceburmistrza Bielan.