Podczas urlopu miałam okazję obserwować włoskich policjantów na ulicach. W Mediolanie widziałam, jak turyści pytają mundurowych o drogę i dostają od policji precyzyjny komunikat. Podróżujący Włosi nie wahają się podejść do policjanta z plakietką „polizia municipale”, by zapytać którędy dojść do bazyliki, czy na konkretną ulicę. W Bolonii na głównym rynku rozbawiła mnie scena, jak w jednej z knajpek odbywała się oficjalna zamknięta impreza z udziałem VIP-ów i sporo policjantów ją ochraniało, ale gdy do jednego z funkcjonariuszy bezpardonowo podeszła para turystów z prośbą o zrobienie zdjęcia, policjant wyszedł z szeregu, wziął aparat i na chwilę stał się... fotoreporterem.
W Portofino zaś na własne oczy widziałam, jak policjant zgadza się podwieźć służbowym motocyklem kobietę z zakupami, a na własne uszy słyszałam jej prośbę o podwiezienie, nie wiem tylko jak daleko pojechali, nie goniłam, a szybko zniknęli mi z oczu.
Nie piszę tego oczywiście po to, by nasi warszawscy policjanci zamiast strzec porządku i bezpieczeństwa robili teraz za fotoreporterów, transport publiczny czy przewodnika po mieście. Ale chcę pokazać, że policjant to też człowiek - sympatyczny, kulturalny, uśmiechnięty.
Wróciłam z urlopu do Warszawy i co czytam w „Super Expressie”? W stołecznej policji wybucha skandal za skandalem. 26 sierpnia przy ul. 3 Maja w Warszawie dostawca pizzy z Ukrainy nieprawidłowo zaparkował samochód. Funkcjonariusze zaczęli grozić mu pobiciem, nazwali „parówą” i kazali wy*****alać z kraju. Nagranie skandalicznej interwencji trafiło do sieci.
Trzy dni później nagi i agresywny mężczyzna przez 90 minut atakował przechodniów w samym centrum Warszawy. Gdy szaleniec terroryzował przechodniów przy ul. Świętokrzyskiej, operator linii alarmowej miał powiedzieć zgłaszającemu ten incydent: „Jest sobotnia noc, niech pan wyluzuje troszkę...”. Luz operatora spowodował, że mimo ponawianych zgłoszeń żaden patrol policji nie przyjechał...
Zero luzu natomiast zastosowali policjanci z Pragi-Południe, gdy pod koniec lipca interweniowali wobec pijącego alkohol w miejscu publicznym na Saskiej Kępie. Mężczyzna zaczął uciekać, mundurowi ruszyli za nim w pościg, a gdy już go obezwładnili, wyżyli się na mężczyźnie, kopiąc leżącego. Wszystko zarejestrował monitoring.
Takie incydenty sławy stołecznym policjantom nie przynoszą i nie budują publicznego zaufania do formacji. Chcę wierzyć, że są to tylko incydenty i że do policji trafiają właściwe osoby, a nie jednostki agresywne, niekulturalne, porywcze, które interwencje traktują jak okazje do wyładowania negatywnych emocji. Bo niestety kolejne takie sytuacje nasuwają wątpliwości, czy proces rekrutacji policjantów odbywa się prawidłowo, skoro dzień po dniu wychodzą na jaw bulwersujące informacje o przekroczeniu uprawnień przez policjantów ze stolicy.
Seria tych skandalicznych zdarzeń z udziałem policjantów na pewno powinna dać szefowi Komendy Stołecznej Policji Pawłowi Dzierżakowi do myślenia.
Izabela Kraj
Warto przeczytać też inne felietony z cyklu "Kraj o Warszawie", publikowane cyklicznie w "Super Expressie" i na se.pl
Niech ta koszmarna śmierć dziecka nie pójdzie na marne!
Gwałty w taksówkach. Żenująca reakcja policjantki